Rozdział 2
Kochani,
Jak minęła majówka? Mam nadzieje, że brak pogody nie pokrzyżował Wam planów. Tymczasem zapraszam na nowy rodział i oznajmiam, że co będą się pojawiały one regularnie - w każdy poniedziałek i czwartek ❤️
Przemówienie dyrektor Koslowej nie należało do najdłuższych. Kobieta miała tak donośny głos, że w zasadzie mikrofon był zbędny. Koslowa miała rosyjski akcent i wygladała niczym modelka; wysoka, smukła była zapewne obiektem zazdrości wielu kobiet. Lśniące, czarne włosy spięła w starannego koka.
-Liczę, że w tym roku obejdzie się bez wybryków. - mówiąc to skierowała surowe spojrzenie na Rozalię podobnie, jak większość uczniów.
Apel opuściłam razem z pozostałymi, kierowaliśmy się do sal lekcyjnych. Idąc przez starodawne korytarze nie miałam w sobie tyle odwagi, co Kentin. Nie było również tak, bym się bała, ale odczuwałam dyskomfort. Kentin szedł wyprostowany i dumny przed siebie.
-Dlaczego wszyscy patrzyli na Ciebie? - zagadnęłam Rozalię.
-Długa historia. - burknęła pod nosem. Nie naciskałam widząc, że dziewczyna nie chce o tym rozmawiać.
-Wysadziła salę. - odpowiedzi udzielił mi Armin.
-Jak to wysadziła? - prychnął Kentin.
-Zajęcia chemiczne i wielkie bum! - białowłosa rozłożyła ręce ukazując skalę wybuchu i przewróciła oczami. - Zajmijcie się czymś innym. - warknęła i przyspieszyła kroku.
-Nie przejmujcie się nią. To cud, że przyjęli ją tu ponownie. - wzruszył ramionami czarnowłosy Armin.
-Jak to?
-Jest rok starsza, za ten wybuch wyleciała ze szkoły. Jej rodzice mają sporo kasy, więc jak widać wszystko ma swoją cenę. - wyjaśnił. - Muszę lecieć. Powodzenia i do zobaczenia. - uśmiechnął się do nas i zniknął w tłumie.
Nie wszystkie zajęcia mieliśmy razem. Gdy dowiedziałam się, że zaczynam matematyką i to w dodatku bez Kentina o mało nie zemdlałam.
-Nie chciałam być nie miła. - Rozalia przygryzła wargę wpatrując się w tablice.
-Nie musisz się tłumaczyć. My za to nie powinniśmy być wścibscy. - usiadłam za nią.
-Może chcesz siedzieć ze mną? - zaproponowała klepiąc krzesło obok siebie. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i zajęłam miejsce obok niej.
Kolejne lekcje mijały mi na poznawaniu coraz większej liczby osób, nie było możliwości bym zapamiętała wszystkie imiona. W przerwie na lunch poczułam się, jak w starej szkole. Łatwo można było zaobserwować układ sił panujący w tej placówce. Uczniowie nazywali ją dumnie Akademią lub Scuolą, ale dla mnie była to zwykła szkoła przypominająca więzienie.
-Jak Ci mija dzień? - Armin siedział na przeciwko mnie zajadając się sałatką z makaronem.
-Nawet dobrze. Nie potrafię zapamiętać wszystkich imion i część nauczycieli wydaje mi się dziwna. - przyznałam szczerze.
-W końcu uda Ci się wszystkich zapamiętać. - głos zabrał Lysander. Nie wiedziałam, co powiedzieć więc tylko przytaknęłam głową.
-W ogóle gdzie Kastiel? - Alexy zaczął rozglądać się po sali. Byłam prawie pewna, że nie poznałam nikogo o takim imieniu.
-Zapewne molestuje świeżaków. - Melania grzebała widelcem w swojej sałatce.
-Nie ma też Kim. - odezwała się dziewczyna o włosach w kolorze lawendy, chyba Violetta.
-Pewnie się integrują. - zaśmiała się rudowłosa. Jej imienia na pewno nie pamiętałam.
-Iris. - szepnął mi do ucha Kentin. Uśmiechnęłam się pod nosem, on zawsze widział, o czym myślę.
-Kto to, ta dwójka? - doprecyzował pytanie mój przyjaciel.
-Koleś, który jest największym chamem. - wtrąciła się Rozalia.
-I dziewczyna, u której łatwo o.. - Armin specjalnie nie dokończył.
-Ej! - Melania oburzyła się w obronie koleżanki.
-Dziewica orleańska to to nie jest. - skrzywił się ciemnowłosy.
-Nie rób z niej dziwki. - Melania lojalnie broniła nieobecnej.
-Nie mówię, że się sprzedaje! - tym razem to chłopak się oburzył. - Ale nie trzeba zbyt dużo żeby się z kimś przespała. - wzruszył ramionami.
Wracałam do pokoju w towarzystwie Rozalii. Znalazłam chwilę, by rozejrzeć się uważniej po placówce. Surowe mury ozdobione były przez płaskorzeźby, całość silnie kontrastowała z nowoczesnymi jarzeniówkami; jednak tradycja dalej dominowała nowoczesność.
-Lubiłaś swoją starą szkołę? - zapytała mnie białowłosa.
-W ogół nie lubię szkoły. - skrzywiłam się.
-Witaj w klubie. - uniosła otwartą dłoń do góry. Spojrzałam na nią niechętnie. - Nie daj się prosić. - przekrzywiła głowę. Z westchnieniem przybiłam piątkę.
W pokoju opadłam na łóżko, nie ściągając butów zwinęłam się w kłębek.
-Masz jakieś hobby? - co za gaduła..
-Trenuje sztuki walki. - przyznałam. - Macie tutaj jakiego trenera? - zapytałam.
-Nie wiem, musiałabyś zapytać Kastiela. On jest dość dobry w biciu się. - prychnęła.
-Chyba nie bijemy się w ten sam sposób.
-Z tego, co mi wiadomo on trenuje... coś. - dokończyła po głębszym zastanowieniu.
-Nie lubicie się. - nie było to pytanie.
-Bywa chamski. To nie tak, że się nie lubimy, ale różnią nas poglądy. - wybrnęła nie wgłębiając się w szczegóły.
-Powinien Cię szanować skoro jesteś starsza. - zażartowałam.
-Nie jestem. - wyszczerzyła zęby. - Ja nie zdałam raz, a on dwa lub trzy. - wyznała robiąc zadumaną minę.
-Ambitnie. - skwitowałam.
Nie zostało mi wiele czasu na naszykowanie się. Wzięłam szybki prysznic i postanowiłam, że postawię na prostotę; mała czarna zawsze się sprawdzała. W licznych kartonach odnalazłam czarne szpilki i byłam gotowa do wyjścia. Siedziałam na łożku i rozmyślałam o tym, co czeka mnie w tej szkole. Musiałam znaleźć miejsce na treningi.
-Wow jak na wersje kieszonkową wyglądasz świetnie. - zażartowała białowłosa.
-Dzięki. - parsknęłam śmiechem.
Ona również prezentowała się bardzo dobrze w granatowej sukience ledwo zakrywającej jej tyłek. Ja wolałam ubrania, które pobudzały wyobraźnie, nie takie, które dawały wszystko na tacy.
-Będzie Twój chłopak? - zapytałam.
-Nie. To impreza szkolna. - posmutniała.
Sala, w której odbywała się potańcówka została udekorowana, a w jednej z klas podawano posiłki. W większości były w rozmiarze S, a dla dorastających chłopaków było to za mało. Szwędałyśmy się po sali tanecznej, sporo osób podrygiwało w rytm muzyki. Co jakiś czas nauczyciele rozdzielali zbyt roznamiętnione pary.
-Szatnia! - Rozalia starała się przekrzyczeć muzykę.
-Prowadź! - odkrzyknęłam. Chwyciła moją dłoń i zaczęła ciągnąć za sobą.
Szatnie były oddalone od sali tanecznej o dwie minuty drogi. Zdziwiłam się, gdy skierowałyśmy się do męskiej, ale nie skomentowałam tego.
-Wow! - Kentin wytrzeszczył oczy na mój widok. Żartobliwie pacnęłam go w ramię.
-Nie bądź taki zdziwiony. - pokazałam mu język.
-Gdzie Mel? Ma tequile. - Armin wydymał usta.
-Sądziłam, że już tu jest. - wzruszyła ramionami moja współlokatorka.
Jak na komendę do szatni weszła Melania.
-No i jest! - białowłosa klasnęła w dłonie.
Gawędziliśmy wesoło, a butelka wędrowała z rąk do rąk. Poczułam lekkie zawroty głowy, ale nie chciałam przyznać przed znajomymi, że odczuwam skutki alkoholu. Usiadłam pod ścianą.
-Wszystko dobrze? - zmartwił się mój przyjaciel.
-Tak. - uśmiechnęłam się blado.
-Chloe! - usłyszałam krzyk Rozalii. Przewróciłam oczami nie chciałam wracać
do kręgu.
Do szatni wszedł wysoki, czerwonowłosy chłopak w towarzystwie dziewczyny; mulatki o nieprzytomnym wzorku.
-Kas! - wykrzyknął Armin i przywitali się.
Wszyscy przywitali się z przybyłymi. Stałam oparta o ścianę i obserwowałam towarzystwo. Czerwonowłosy chłopak podszedł do mnie i wyciągając dłoń powiedział:
-Kastiel.
-Chloe.
Uważnie mu się przyjrzałam. Był wyższy ode mnie o jakieś trzydzieści centymetrów. Jego ciało przypominało odwrócony trójkąt; szerokie ramiona i wąskie biodra. Czerwone włosy były w nieładzie, widziałam go po raz pierwszy, więc nie mogłam stwierdzić, czy było tak zawsze, czy to wynik spaceru na wietrze. Jego czekoladowe oczy przypominały barwą moje.
Dokończyliśmy pić tequile i postanowiliśmy wrócić do głównej sali.
-Gdzie się podziewaliście? - Alexy zwrócił się do Kim i Kastiela.
-Nie miałem zamiaru tracić czasu na rozpoczęciu roku. - przewrócił oczami.
-A ja mam lepsze rzeczy do roboty. Widzieliście tego blondyna z pierwszej klasy?
-Tego z zielonymi oczami? No jasne! - wykrzyknął Armin zmienionym głosem. Wszyscy wybuchli śmiechem.
-Dobra macie racje, jest więcej niż jeden blondyn. - dziewczyna zacisnęła usta.
Uważnie obserwowałam towarzystwo. Wszyscy byli bardzo głośni, śmiali się ze wszystkiego, nawet z najbardziej absurdalnych i żenujących dowcipów Armina. Tylko Kastiel szedł w rękoma w kieszeni, od czasu do czasu sarkastycznie się uśmiechając. Zauważyłam, że ten uśmiech był na stałe przylepiony do jego twarzy. Wiedziałam, że był od nas starszy. Może to wiek decydował, o tym, że zachowywał się bardziej dojrzale? Albo po prostu miał inne poczucie humoru, lub jego brak, pomyślałam.
-Jeszcze dobrze nie rozpoczęły się zajęcia, a już Cię nienawidzą. - Kastiel zrównał się ze mną i wskazał na grupę dziewczyn stojących przy ścianie.
Chcąc nie chcąc zaczęłam się z nimi porównywać. Jak zauważyłam, większość dziewczyn w tej szkole była smukła i wysoka, o drobnych piersiach, przy których moje wydawały się większe niż rzeczywiście były. Przywykłam, że moje krągłości zwracają uwagę chłopców, a tutaj miałam okazje stać się prawdziwym fenomenem.
-Jestem nowa, to nic złego, że się gapią.
-Gdyby spojrzenia mogły zabijać. - parsknął i przyspieszył kroku, by dołączyć do Lysandra.
Zauważyłam, że oboje bardzo dobrze się dogadują. Widocznie sarkazm i alienacja się przyciągają.
-Ej Ty! - wszyscy odruchowo się obróciliśmy. - Tak Ty. - blondynka o złośliwym uśmieszku podeszłam do mnie.
-Nie rozumiem. - zmrużyłam oczy. Była niższa ode mnie conajmniej o głowę. Nie stanowiła zagrożenia.
-Słyszałam, że dzielisz łóżko z kim popadnie. - no tak, witajcie plotki. - Ale od niego trzymaj się z daleka. - kiwnęła głową w stronę Kastiela. Powoli wypuściłam powietrze i starałam zapanować nad sobą. Byłam wybuchowa szczególnie, gdy ktoś zarzucał mi bycie dziwką.
-Odczep się i nie rozpowszechniaj tych głupot. - warknęłam.
-Nie musisz się tego wstydzić. - uśmiechnęła się słodko.
Wokół Nas zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi.
-Daj jej spokój. - u mojego boku stanął Kentin.
-O, masz psa obronnego. Uroczo. - dziewczyny stojące obok blondynki zachichotały.
-Kentin, poradzę sobie. - powiedziałam cicho. Niechętnie się wycofał.
-Twoja matka by umarła, gdyby wiedziała, że ma córkę szmatę. Ups, za późno.. - powiedziała głośno.
Wtedy coś we mnie pękło. Nie miała prawa mówić o śmierci moich rodziców. Zrobiłam, zanim pomyślałam. Wymierzyłam jej cios prosto w nos. Usłyszałam chrupnięcie i polała się fontanna krwi. A potem zobaczyłam, jak przez tłum ludzi przedzierają się nauczyciele.
Z przyjemnością Cię informuje, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)
Dziękuje bardzo :D
UsuńUhuhu drugi rozdział, a tu już leje się krew.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego :)
Pozdrawiam, życzę weny, dużo czasu i powodzonka ^^
Hahah, dzięki i zapraszam w poniedziałek na kolejny :D
Usuńjestem zchwycona kiedy next ?
OdpowiedzUsuńW poniedziałek. Od przyszłego tj. Od 8 maja rozdziały bedą się pojawiały w każdy poniedziałek i czwartek :D
UsuńSkopa jeszcze jej XD
OdpowiedzUsuńDobić szmate XD
I dobrze tej szmacie ! ;). Rozdział super , weny Ci życzę ! ;*
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwiesz co to Katalog blogów Słodkiego Flirtu? Pewnie, że tak! Stworzyłam Spis blogów Słodkiego Flirtu, właśnie na kształt tamtego. Jeśli zdecydujesz się na dołączenie do spisu, to śmiało pisz!
Tu masz link: http://spisblogowslodkiegoflirtu.blogspot.com/
Pozdrawiam, życzę dalszych sukcesów w dziedzinie pisania!
Bardzo szybko się to potoczyło, ale mimo to -świetne! Życzę weny i rozwijania bloga ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście zapraszam do siebie
http://zanurzonawuczuciachsffanfiction.blogspot.com/?m=1
Dziękuje i z chęcią zajrzę :D
Usuń