Rozdział 5

       -Jak myślisz, kto podoba się Melanii? - zapytałam Kentina, gdy szliśmy przez dziedziniec. 
-Jeszcze nie zauważyłaś? Oczywiście, że Nataniel. - patrzył na mnie jak gdyby to, co powiedział było oczywiste. 
-O, tu jesteście. Idziemy z Wami! - obróciliśmy się na dźwięk głosu Armina. Szedł razem z Kim, Iris, Alexym oraz Rozalią. 
-Nie jesteśmy pewni, czy możemy przyjść z wami. - Kentin zmrużył oczy. 
-Spróbujemy, chyba nas nie wyrzucą. - prychnął ciemnowłosy wkładając dłonie do kieszeni. 
-Jak randka? - zapytałam białowłosej. 
-Cudowna. - rozmarzyła się. Postanowiłam nie kontynuować tematu. 
         Zapukaliśmy do wskazanych wcześniej drzwi. Otworzył je Dorian. Na początku jego twarz rozświetlił uśmiech, a potem na jego miejscu pojawiło się zmieszanie. 
-Z dwóch zrobiło się siedmiu? - policzył nas pospiesznie, trzymając w dłoni czerwony, plastikowy kubeczek. 
Nie miałam zamiaru komentować ani się tłumaczyć. 
-Wybacz, to nieoczekiwane. Może być? - Kentin spojrzał na niego przepraszająco. Dorian westchnął, ale wpuścił nas do środka. 
Wśród osób siedzących na kanapach, dostrzegłam kilku zawodników, którzy grali dzisiaj mecz baseballa. Przy oknie na parapecie siedział nie kto inny, jak Kastiel. 
-Napijesz się czegoś? - Dorian intensywnie pachniał alkoholem, musieli pić już przez dłuższy czas. 
-Jasne. 
-Piwo, wódka, drink? - zaczął wymieniać i pokazywać odpowiednie butelki. 
-Drink. - odparłam. Nie chciałam śmierdzieć piwem, a za czystą wódką nie przepadałam. 
-Więc zawsze przychodzicie z obstawą? 
-Nie. Głupio wyszło, ale nie wiedzieliśmy, jak im odmówić. - świetnie, starszy chłopak zaprosił nas na imprezę, a my przyszliśmy niczym grupa przedszkolna. Zabrakło nam tylko stonogi, którą moglibyśmy trzymać, żeby się nie zgubić. 
-Ci kolesie są w porządku. Rozalia to wariatka, ale można z nią poimprezować, ale tamte dwie... - zacisnął usta. 
-Nie są złe. Obiecuje. - puściłam mu oczko. 
-Ufam Ci, mała. - podał mi drinka. 
             Siedziałam przez dłuższą chwilę obok Rozalii, która nieustannie trajkotała o swoim chłopaku. Lubiłam ją, ale miałam wrażenie, że ona bardziej niż mnie lubi zamieszanie, które nadal wzbudzałam, jako nowa. 
-Idę do toalety. - szepnęłam do niej. 
Toalety wskazała mi jedna z dziewczyn z wyższego rocznika, obecna na imprezie. Znajdowaliśmy się w podobnym salonie, jak w naszej kwaterze z tym, że nie było tu nauczycieli pilnujących. Nie miałam pojęcia, jak to załatwili. U nas stale się ktoś kręcił. 
-Pozwalasz się demoralizować Dorianowi. - Kastiel stał oparty o ścianę obok toalety. 
-Czekasz w kolejce? - postanowiłam zignorować jego zaczepkę. 
-Nie, droga wolna, tylko najpierw przepędź Romea. - westchnęłam. Musiałam skorzystać z toalety, a to, że jakaś para uczyniła z niej swój romantyczny kącik, wcale mi nie odpowiadało. 
Usiadłam na przeciwko drzwi i postanowiłam poczekać aż skończą. To nie mogło trwać wieki. Ze zdziwieniem zauważyłam, że Kas przycupnął obok mnie. 
-Śledzisz mnie? - jęknęłam. 
-Chyba ty mnie, ja byłem pierwszy. - prychnął. 
-Kto cię zaprosił? - odwróciłam twarz w jego stronę. 
-Znam wielu z nich. Zapytaj kto mnie tutaj nie chce, będzie szybciej.
-Zarozumialec. - mruknęłam pod nosem. 
-Jestem świadom swoich atutów. - odparł, wyczułam mocną woń alkoholu. 
-Miałeś czas, by poznać wiele osób. - uśmiechnęłam się słodko. 
-Nie mów hop.. 
Nie zdążył dokończyć, drzwi od łazienki otworzyły się, a dwoje osobników przeciwnych płci wytoczyło się. Spojrzeli na nas i rozanieleni ruszyli do salonu. A ja korzystając z okazji weszłam do łazienki, gdy wyszłam Kastiela  już tam nie było. 
              Impreza trwała w najlepsze, sporo pijanych osób obijało się o każdą ścianę w pomieszczeniu. 
-Dobrze się bawisz? - zaczepił mnie Dorian. 
-Jak najbardziej. - odparłam upijając kolejny łyk drinka. Byłam już nieźle wstawiona. Z przeciwnego końca salonu dostrzegłam wzrok Kentina, który ciskał we mnie błyskawice. Wzruszyłam ramionami i skupiłam na rozmowie z gospodarzem. 
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale Dorian był na prawdę fajnym gościem. Nie miałam na myśli tylko urody, ale także sposób bycia, jego charakter. 
        Dorian owinął sobie pasmo moich włosów wokół palca. Jak zwykle były nieco zakręcone, co prawda nie miałabym nic przeciwko rudym lokom, ale trzeba brać, do dają. W dawnej szkole uchodziłam za flirciarę. Nigdy nie łączyło mnie nic poważniejszego z żadnym z moich dawnych kolegów, ale kokietowanie ich było moją rozrywką. Dorian pochylił się by mnie pocałować. Nie protestowałam. Nie czułam niczego szczególnego, nie był to najlepszy pocałunek w moim życiu, ale było miło. 
Ktoś chrząknął chcąc zwrócić na siebie naszą uwagę, niechętnie odsunęłam się od Doriana. 
-Musimy iść. - Kentin przybrała stanowczy ton. 
-Nie teraz.. - mruknęłam cicho. 
-Nie zamierzam tu siedzieć, a nie pozwolę ci zostać samej. Jest dawno po naszej godzinie policyjnej. - nalegał. 
-Ken. Umiem o siebie zadbać. - przewrócił oczami i z zaciśniętymi ustami wrócił na swoje miejsce koło Rozalii. Wyglądali, jakby zaraz mieli wychodzić. 
-Na czym skończyliśmy? - posłałam Dorainowi uwodzicielskie spojrzenie. 
-Chyba mówiłaś mi, jak dobrze całuje. - nie odpowiedziałam, nie był zły, ale jak dla mnie trochę za mało się starał. 
-Może Kentin ma racje. Może powinnam iść. - delikatnie kręciło mi się w głowie. - zgarnę towarzystwo i ugh.. Kastiela. 
-On nie będzie miał nigdy kłopotów. - powiedział i pochylił się obsypując moją szyje pocałunkami. 
-Dlaczego? 
-To długa historia. 
-Poczekaj. - położyłam mu dłonie na ramionach delikatnie go odsuwając. - nie widzę Armina i Alexego. 
-Spokojnie, więzy rodzinne to potężna siła. Znajdą się. - mruknął, a po chwili zaczął całować. W pełni oddałam się przyjemności, jaka z tego płynęła. 
         -Co tutaj się dzieje?! - głos jednej z nauczycielek pilnujących kwater, przeciął pomieszczenie. 
-Ooo.. - Dorian odwrócił się do niej, ale widząc jej minę zrezygnował z komentowania. 
Pospiesznie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie widziałam moich przyjaciół. Cholera, przecież Kentin ostrzegał mnie, że wyjdzie beze mnie. Przyszedł po mnie, a ja go olałam. 
-Świętujemy mecz. - odezwała się jedna z dziewczyn. Widziałam, że Dorian stara się mnie zasłonić. 
-Mam nadzieje, że bez alkoholu. - nauczycielka podejrzliwie spoglądała po całym towarzystwie. 
-Oczywiście. Znamy zasady. - przed chwilą owa dziewczyna tańczyła na stole, a teraz udawała niewiniątko. 
-W takim razie wiecie, że niedopuszczalna jest tak głośna muzyka. Za karę skończcie już. 
Usłyszałam jęki wielu uczniów. Nikt nie chciał kończyć zabawy. Adrenalina krążąca w moich żyłach spowodowała, że niemal od razu wytrzeźwiałam. 
-Odprowadzę Cię. - zadeklarował się Dorian. 
-Nie trzeba. Dam radę. Tak będzie lepiej. Jedna osoba wzbudza mniej podejrzeń. - przeczesałam ręką włosy. Powoli uspokajałam oddech. Udało się, nikt mnie nie przyłapał. 
-W porządku. Do zobaczenia. - pocałował mnie w policzek. 
-Dziękuje za przykrywkę. - zaśmiałam się. 

         Wracając do swojego pokoju dwa razy udało mi się ominąć dyżurującą nauczycielkę. Niestety przy ostatnim stopniu schodów, zahaczyłam nogą o wystający panel i runęłam na ziemie. Oczywiście zaalarmowało to dyżurującą. To by było na tyle jeśli chodzi o szczęście. 

Komentarze