Rozdział 8

Wybaczcie brak rodziału, ale wczoraj wróciłam bardzo późno do domu i zwyczajnie zabrakło mi czasu.
         Usłyszałam pukanie do drzwi. Z westchnieniem wstałam, zapewne to Rozalia zapomniała klucza. Gdy otworzyłam drzwi czekała na mnie nie miła niespodzianka. O framugę drzwi opierał się Kentin, jego mina nie zwiastowała niczego dobrego. 
-Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - warknął. Odsunęłam się by wpuścić go do środka. 
Znałam zasady, jeśli ktoś przyłapie nas siedzących tutaj razem, plotki o mnie i Dorianie nie będą moim jedynym zmartwieniem. 
-To plotki. - mruknęłam, siadając na łożku. On spacerował w tę i z powrotem. 
-Czyżby? Kto miałby je niby wymyślać? - zapytał gniewnie. 
-Sądzę, że Dorian. 
-Czyli obudził się w sobotnie popołudnie, po krótkiej drzemce i stwierdził, że wesoło rozpowie wszystkim, że uprawialiście seks. Tak, to ma sens. - ironizował. Chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam lekko. Zrozumiał i usiadł obok mnie. 
-Spójrz na mnie. - powiedziałam cicho. Niechętnie odwrócił twarz w moją stronę. Jego malachitowe oczy przyglądały mi się z zatroskaniem. 
-Znasz mnie, prawda? Zrobiłabym to? - wpatrywał się intensywnie i nagle jego spojrzenie złagodniało. 
-Nie, nie zrobiłabyś. - uśmiechnęliśmy się do siebie. 
-Chyba muszę iść zanim ktoś mnie przyłapie. 
-Jak się tu dostałeś? 
Nauczyciele wyjątkowo pilnowali wchodzenia do pokoi przeciwnych płci. 
-Mam swoich pomocników. I z tego, co mi wiadomo ominęło nas wyciąganie cyrkla z nosa Armina. Do zobaczenia. - cmoknął mnie w policzek i wyszedł. 
         Kolejnego dnia w szkole, korytarze huczały od plotek. Raz po raz znajdował się ktoś odważniejszy, kto wprost nazywał mnie dziwką. Normalnie dawno bym takiej osobie przywaliła, ale powstrzymywał mnie fakt moich dwóch kar, jeśli zostanę ukarana po raz kolejny, kto wie czy nie wyrzucą mnie ze szkoły. A wtedy Kentin zostałby sam. Nie mogłam mu tego zrobić, on by mi tego nie zrobił. Kpiarskie spojrzenia, szepty, wyzwiska...
-Szmata, szmatą pozostanie. - usłyszałam głos jednego z chłopaków, z mojej grupy. Miał na imię Matt. 
-Posłuchajcie uważnie, bo więcej tego nie powtórzę. Nic nie robiliśmy! Nie mam z Dorianem nic wspólnego! - wrzasnęłam opierając się dłońmi o jego stolik. Chłopak delikatnie się odsunął. Wiele osób dowiedziało się, że trenuje i część z nich bała się mnie po moim wybuchu z udziałem Amber. 
-Jasne. Uderz mnie, a wtedy Koslowa odeśle cię tam, gdzie twoje miejsce. Burdel? Tak to się nazywało? - zwrócił się do dziewczyny siedzącej w sąsiednim stoliku. Uśmiechnęła się kpiąco. Wygladała, jak szkielet, a ten typ uśmiechu tylko odejmował jej urody. 
Miałam ochotę go uderzyć. Chwycić za fraki i rzucić o ścianę, cokolwiek. Chciałam krzyczeć, bić go aż przyzna, że mi wierzy. Miałam ochotę ich wszystkich pozabijać. Uderzyłabym go na tyle mocno, że spotkanie z bandą fighterów byłoby miłym klepaniem po plecach. Zamiast tego znowu pomyślałam o Kentinie i moich rodzicach; co pomyśleliby gdybym nie skończyła szkoły? 
Podjęłam najtrudniejszą decyzje w moim życiu i po prostu odeszłam. Tym samym pozwoliłam, by plotkom nie było końca. 
Kastiel czekał na mnie w jednej z sal przeznaczonych do fitnessu. Obrzucił mnie uważnym spojrzeniem, ale Bogu dzięki nie komentował. Na pewno i do niego dotarły plotki na mój temat. 
Rozpłakałam się dopiero pod prysznicem. Zła, że nie mogę zrobić tego w łożku; Rozalia od razu zaczęłaby zbyt dużo mówić. Chciałam być uważana za twardą. Przed wypadkiem taka nie byłam- można mnie było zranić jednym słowem, jednym gestem. Byłam krucha i nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak życie może być okrutne. 
-Chcesz pogadać? - szepnęła białowłosa, gdy obie byłyśmy już w swoich łóżkach. 
-Nie trzeba. - odparłam obojętnym tonem. - to plotki. Nie powiedziała nic więcej, choć wiedziałam, że chciała. 
      Rano obudziłam się w fatalnym humorze. Perspektywa zmierzenia się ponownie z tymi wszystkimi ludźmi budziła we mnie odrazę. 
-Rozalio? - zapytałam związując włosy w ciasny kucyk. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze. 
-Tak? - zapytała, dalej trzymając dłoń na klamce. 
-Wierzysz w te plotki? - nie była dla mnie równie ważna, co Kentin, ale jej opinia chociaż trochę mogła przywrócić mi wiarę w ludzi. 
-Oczywiście, że nie. - prychnęła, a potem uśmiechnęła łagodnie. 
-Ale ludzie.. - zaczęłam. 
-To kretyni. - ucięła. - Zapomną, uwierz za tydzień ktoś inny stanie się hitem. - zaśmiałam się na to określenie. - a my ruszymy do przodu. A teraz muszę iść, mam poprawkę z angielskiego, jeśli się spóźnię.. - nie musiała kończyć. 
          Wszystkie spojrzenia w dalszym ciągu skupiały się na mnie, ale starałam się je ignorować. Nie mogę uderzyć każdej osoby w tej szkole. 
-Ciesz się, że możesz z nami siedzieć. - zażartował Armin. 
Nie był to żart na miejscu, ale rozbawił mnie i utwierdził, że moi nowi znajomi nie wierzą w te bzdury. 
-Dziękuje, to wiele zmienia. Teraz nie muszę umierać z rozpaczy. 
-I co, jak się teraz czujesz? - ku mojemu zdziwieniu za moimi plecami odezwała się Amber. 
-Czego chcesz? - warknął Kentin. 
-Zapytać o samopoczucie. Jak to jest wejść na samym szczycie i kilka tygodni później być na dnie? - uśmiechała się słodko. 
-Dzięki, że pytasz, zamierzam usiąść w jakimś kącie i płakać, że tak teraz wygląda moje życie. - odpowiedziałam jej. Uniosła dumnie głowę i odeszła. 
-Mogą cię nazywać, jak chcą, nie martw się. - dłoń Alexego pokryła moją. Doceniałam jego wsparcie. 
-Tylko nie rób konkurencji na rynku. - kolejny żart wypłynął z ust Kim. Wszyscy się zaśmiali, to ona uchodziła w tej szkole za łatwą. 
            -Mam dość tego biegania! - wykrzyknęłam i w ramach buntu zatrzymałam się. Biegałam okrążenia wokół sali ćwiczeniowej. 
-Poćwiczymy obronę. - zlitował się i wstał. 
Stojąc na przeciwko mnie i wymierzając ciosy w moim kierunku nakazał mi robić uniki. 
-Zapewne słyszałeś. - nie było go z nami na lunchu, więc nie znałam jego zdania na ten temat. 
-Ciężko byłoby nie słyszeć. - odparł. Cudem uniknęłam ciosu. - Skup się. - warknął. 
-Wierzysz w te plotki? - zapytałam. 
-Nigdy nie wierze w plotki i nie zajmuje się dramatami. 
-Co masz na myśli? 
-Wasze koperkowe afery mnie nie obchodzą. Wiem jedno, Dorian nie kłamie. - odparł. Byłam tak zszokowana, że nie przewidziałam jego ciosu, a gdy chciałam go zablokować było za późno. Boleśnie upadłam na matę. 
Pochylił się nade mną z dziwną iskierką w oczach. Podał mi dłoń, ale jej nie chwyciłam. Usiadłam, głęboko oddychając. 
-Zostaw mnie. - warknęłam. 
-To nie było mocne uderzenie. - odparł. 
-Nie o to chodzi. Najpierw twierdzisz, że nie wierzysz w plotki, a potem, że wierzysz Dorianowi. 
-Nie wierze w plotki i wierze Dorianowi. Jedno, drugiego nie wyklucza. - patrzyłam na jego sarkastyczny uśmiech, a moja irytacja narastała. - Dorian tego nie rozpowiedział. Znam go, zaufaj mi. 
-Ty nikomu nie ufasz, a ja tylko Kentinowi. - wstałam i pospiesznie wyszłam. 
-Następnym razem będzie bolało bardziej! - krzyknął za mną, wiedziałam, że chodzi o uderzenie. 



Komentarze

  1. Jak zwykle super rozdział; ). To pewnie ta franca Amber rozniosła te plotki 😬.. ehh szkoda , że chloe ma karę bo ta blond lala by dostała po ryju i to nieźle! ;). Już uwielbiam to opowiadanie ;). Super piszesz , weny Ci życzę ! ;*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz