Rozdział 18
-Wyglądasz na rozkojarzoną. - szepnęła do mnie Rozalia.
Właśnie odbywała się lekcja trygonometrii. Bezmyślnie wpatrywałam się w tablicę, nauczyciel zapisał już kilka linijek, a w moich notatkach dalej widniała pustka.
-Bo jestem. - odszepnęłam.
-Stało się coś? Już wczoraj wydawałaś się dziwna. - miała racje. Gdy wróciłam do pokoju, nie rozmawiałam z nią. A całą niedziele spędziłam w odosobnieniu. Potem z marzycielskim uśmiechem wzięłam prysznic i poszłam spać.
-Nie, nie gadajmy. Mam dość kłopotów. - to akurat była prawda, żaden z nauczycieli mnie nie lubił. Z każdym wdawałam się w głupią dyskusję.
Nie było szans bym zapamiętała cokolwiek z dzisiejszej lekcji. Mój dzień był do bani; rano zaspałam na trening z Kastielem, jak nic będzie się naśmiewał, że to przez pocałunek. Nie zjadłam śniadania, więc mój żołądek wydawał coraz dziwniejsze dźwięki. Rozalia w kółko mówiła o sprzeczce z Kim. A jakby tego było mało, nie ogarniałam trygonometrii.
-Chloe! - odwróciłam się i uśmiechnęłam ciepło.
-Lysander. - skinęłam głową. - pierwszy raz krzyknąłeś. - mój uśmiech się poszerzył. On jak zwykle uśmiechał się enigmatycznie.
-Inaczej byś mnie nie usłyszała. - to oczywiste.
-Co słychać? - szliśmy w stronę stołówki. Kilka osób patrzyło na nas dziwnie.
-Wszystko dobrze, a u ciebie?
-Tak samo. Umieram z głodu. - pożaliłam się.
-Dzisiaj makaron z jakimś sosem. - wzdrygnął się.
-To bez znaczenia, zjem wszystko. - nigdy nie wybrzydzałam, a moja przemiana materii pozwala mi jeść nawet cheesburgery bez przytycia choćby grama.
-Podziwiam. - odparł.
-Nie podszedłeś bez powodu. - stwierdziłam.
-Masz racje, jutro prezentacja. - powiedział. - przećwiczymy ją? - zaproponował.
-Jasne, ale wieczorem. Popołudniu mam trening.
-W takim razie do zobaczenia, wiesz gdzie. - uśmiechnął się i odszedł.
-Ty to gryziesz, czy od razu łykasz? - Alexy patrzył na mnie z miną wyrażającą lekkie obrzydzenie.
Obiady w stołówce nie zawsze były dobre, bywały dni, że lepiej było nie jeść tego, co serwowano; dziś był ten dzień. Wszyscy siedzący przy moim stoliku, grzebali widelcami w talerzach, tylko ja jadłam, a właściwie pochłaniałam to obrzydlistwo.
-Umierałam z głodu. Nie mam żołądka wielkości orzeszka. - przełknęłam kolejny kęs.
-To obrzydliwe. - Rozalia wygladała na zdegustowaną.
-Gdzie Kim? - zapytał Nataniel. Rzadko z nami jadł, na ogół spędzał przerwę w pokoju gospodarzy.
-Gdzieś ty się podziewał przez ostatnie dwa dni? - zdziwił się Armin. - Rozalia chlapnęła i teraz jest średnio.
-Średnio?! - oburzyła się białowłosa. - to katastrofa!
-Idę po dokładkę. - wzięłam tace, na której leżał pusty talerz i ruszyłam do bufetu.
Panie ze stołówki radośnie uśmiechały się na mój widok. Nie było kolejki, więc odłożyłam brudne naczynia na miejsce dla nich przeznaczone i biorąc świeży talerz ruszyłam w kierunku podgrzewaczy z makaronem i podejrzanej jakości sosem.
-Jest przy waszym stoliku? - znikąd wyłoniła się Kim.
-Kto? - udałam głupią.
-Rozalia.
-Nie wiem. - skłamałam. Zanim zdążyłam cokolwiek dodać, Kim poszła w stronę naszego stolika. Z westchnieniem, niosąc tacę z talerzem, na który zdążyłam nałożyć makaron pośpieszyłam za nią.
-No dalej, powiedz to głośno! - krzyknęła Kim.
-Nie wiem, o czym mówisz. - żachnęła się białowłosa.
-Nazwij mnie szmatą, dziwką, cokolwiek, ale prosto w twarz. - stanęła przy białowłosej. Rozalia wstała, były prawie tego samego wzrostu. Widziałam po minie Rozalii, że bardzo się boi, ale ktoś kto nie znał jej tak dobrze uznałby, że jest pewna siebie.
-Tak, właśnie tak cię nazwałam. Jesteś puszczalska i tyle. - głos białowłosej odbił się echem po stołówce. Gdzie byli nauczyciele, gdy ich potrzebowaliśmy?
-Wiesz kimś jesteś? Manipulantką i fałszywą suką. - tym razem oskarżenie padło ze strony Kim.
-Pieprz się Kim, przynajmniej nie daje dupy na prawo i lewo. - białowłosa odwróciła się z wysoko uniesioną głową.
Zanim zdążyłam zareagować, Kim chwyciła długie włosy Rozalii i mocno szarpnęła ją do tyłu. Białowłosa upadła, a Kim zdążyła wymierzyć jej cios. Usłyszałam ciche jęknięcie Rozalii. Wszyscy stali, jak kamienne posągi. Dla wielu była to atrakcja, ale inni byli zbyt zszokowani by zareagować. Po kilku uderzeniach serca nachyliłam się w stronę dziewczyn; obie siłowały się na ziemi. Ktoś musiał to przerwać.
Pierwszy na ratunek rzucił się Kentin i to on rozdzielił dziewczyny.
-Puść mnie! - Kim szarpała się z Alexym i Arminem, którzy ją trzymali. - zabije ją! - wrzasnęła.
-Tylko to potrafisz? O, to druga umiejetność zaraz po pieprzeniu się z kim popadnie! - odkrzyknęła jej Rozalia trzymana przez Kentina. Jej twarz oszpecało kilka dość głębokich zadrapań. Jej lewy policzek zdobił czerwony ślad, jak nic będzie z tego siniak.
-Uspokójcie się! - weszłam pomiędzy dziewczyny.
Kim szamotała się i jej dłoń uderzyła w moją tacę, cała zawartość talerza wylądowała na mojej bluzce i włosach opadających na moje piersi.
-Co tu się dzieje?! - do akcji wkroczyła dyrektorka.
Tłum szybko zaczął się rozchodzić. Nie było nic gorszego niż spędzenie kilku kolejnych godzin na przesłuchaniu w gabinecie dyrektorki. Z rozpaczą spojrzałam na moją bluzkę i głośno wzdychając poszłam do toalety.
-Przepraszam. - do toalety weszła Kim.
-To tylko sos. - z rezygnacją ścierałam jego pozostałości z ubrań.
-Nie tylko za to. Za całość.
-Idź przeprosić Rozalię. Ja mam dość i nie zamierzam się wtrącać. - wzruszyłam ramionami i wyrzuciłam papier do kosza.
-Nie zamierzam. Masz racje, lepiej się w to nie wtrącać. Idę do Koslowej. - westchnęła. Na jej twarzy widoczne były grube zadrapania.
-Wolałbym kisiel. - tym razem przede mną stał Kastiel, robiąc krok naprzód zmusił mnie do wejścia ponownie w głąb łazienki.
-Chcesz mi coś powiedzieć? Zmieniłeś płeć? Czy straciłeś wzrok? - zapytałam wrogim tonem. Byłam rozdrażniona, a jego żarty nie pomagały.
-Nie przeżyłbym, gdybym więcej nie mógł oglądać twojej ślicznej twarzy. - uśmiechnął się łagodnie.
-Na razie, Kas. - wyminęłam go i wyszłam. Musiałam się przebrać. Komplement z jego ust był dla mnie czymś wyjątkowym przez całą drogę do pokoju uśmiechałam się.
Po południu miałam trening z Kastielem. Z bojowym nastawieniem zjawiłam się na sali. Tak bardzo chciałam odreagować i przy okazji zaimponować mojemu trenerowi. Bez zbędnych rozmów wykonałam rozgrzewkę i przeszliśmy do pierwszych ćwiczeń.
-Obroń się. - powiedział i ruszył na mnie.
Te ćwiczenia miały w przyszłości pomóc mi obronić się przed atakami innych osób. Świat jest pełen niebezpiecznych czubków, z czego większość nie została zamknięta w pokojach bez klamek. Nauka obrony i ataku była niezbędna.
-Czasami najlepszą obroną jest atak. - powiedziałam i wymierzyłam celnego kopniaka w jego brzuch. Kolana się pod nim ugięły i upadł na ziemię. Przerwałam ćwiczenia. Przez chwilę bałam się, że zrobiłam mu krzywdę.
-Nic ci nie jest? - pochyliłam się ze zmartwioną miną.
Wtedy on gwałtownie uderzył we mnie całym swoim ciężarem i nim się zorientowałam, leżałam pod nim, a jego dłoń wędrowała w górę mojego uda.
-Symulacja również. Gdybym był kimś obcym też byś się przejęła? Tak mogłoby się to skończyć. - nie przerywał wędrówki dłonią. - teraz nie miałabyś szans. Jestem cięższy i silniejszy. Wygrasz tylko mając przewagę bądź będąc na równi. Gdy jesteś słabsza niż przeciwnik, nie uda ci się obronić. Twoimi minusami są waga, wzrost i siła.
-Mówiłeś, żeby zamieniać je w plusy. - patrzyłam w jego piękne, ciemne oczy i coraz ciężej było mi się skupić na tym, co mówił. Miałam gdzieś, że to ćwiczenia i jeśli tak wyglądałaby moja sytuacja w prawdziwym życiu, z jakimś typem, to nie tak bym się zachowywała.
-Tym razem tego nie zrobiłaś. Jeśli ktoś jest zły, to jest zły. Nie wolno ci się wahać. Uderzaj i uciekaj. Szybkość to twój ogromny atut. - odsunął się ode mnie. Niemal natychmiast moje ciało zatęskniło za jego dotykiem.
Tym razem to nie Kastiel mnie zatrzymał, ale ja jego. Gdy kończyliśmy zajęcia, zapytałam:
-Co jeszcze może być moim atutem?
-Uroda. - odparł, jakby było to oczywiste.
-Co? - oczekiwałam poważnej odpowiedzi.
-To pozwoli ci kogoś rozproszyć. Szczególnie mężczyzn. - uśmiechnął się sarkastycznie. - Dajmy przykład, że zostałabyś porwana. Porywacze lubią gadać ze swoimi ofiarami. Jeśli dobrze skorzystałabyś z tej ładnej buzi, mogłabyś go rozproszyć, a to pozwoliłoby ci zaatakować.
-No tak. - mruknęłam. - dzięki. - to miało sens.
-Jak Rozalia? - zapytał zmieniając temat.
-Nie widziałam się z nią.
-Pewnie dalej jest u Koslowej.
-Ta, mam dość tych afer. Zmęczyło mnie to. Na dodatek muszę przećwiczyć projekt z Lysandrem. - westchnęłam.
-Jasne. - prychnął. - na razie. - powiedział oschle i wyszedł.
Te sytuacje z Kassim są coraz to lepsze ;) Jak zwykle jestem nie nasycona ;)
OdpowiedzUsuńRozbawila mnie akcja z Kim i Roza , to musiało wyglądać dosyć komicznie ;) . Roza powiedziała tylko co myśli ;)
Super! Weny życzę ! ;*
Dziękuje bardzo, do następnego ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Usuń