Rozdział 26

            Przeszliśmy przez oblodzoną, brukową ścieżkę i kierowaliśmy przez trawnik w stronę strzelistego budynku. 
-Powiedz mi, że to nie kościół. - prychnęłam. 
-Nic bardziej mylnego. - mrugnął do mnie. 
Po drodze zdążył wypuścić moją dłoń ze swojego uścisku. 
-W takim razie co to? - dopytywałam. 
-Chciałem ci tylko to pokazać... - zawahał się przed wejściem do budynku. 
-Właź. - pchnęłam go lekko. Z westchnieniem otworzył drzwi i puścił mnie przodem. 
Zaniemówiłam, byłam pewna, że moja szczęka znajduje się na podłodze. 
-Podoba się? - zanim odpowiedziałam, przeszliśmy kawałek i stanęliśmy po środku pomieszczenia. 
Strzelisty budynek krył w sobie oszklony dach w kształcie kopuły. Wnętrze były jasne dzięki wpadającemu światłu i licznym kamieniom odbijającym promienie. Jednak nie wystrój, a zawartość budynku zaparła mi dech w piersiach; Kastiel przyprowadził mnie do ptaszarni. Wielobarwne ptaki latały pod kopułą wydając rozmaite dźwięki. 
-Bardzo. - odpowiedziałam na jego pytanie. 
-Możemy usiąść. - wskazał na marmurową ławeczkę. 
-Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytałam, gdy już otrząsnęłam się z szoku wywołanego pięknem tego miejsca. 
-Byłem tutaj już kilka razy. - przyznał. - to miejsce przypomina mi o tobie. - powiedział cicho, jakby zawstydzony. 
-O mnie? - zdziwiłam się. Co mogłam mieć wspólnego z ptaszarnią? Nigdy wcześniej w żadnej nie byłam. 
-Tu jest pogodnie. Nawet w pochmurny dzień, kolorowe pióra spadają na ziemie, gdy odpadają z ogonów ptactwa. Ty taka jesteś. - obrócił twarz w moją stronę. - jesteś całą gamą kolorów. - dodał. 
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zamiast doszukiwania się odpowiednich zwrotów postawiłam na formę komunikacji znaną ludności od wielu, wielu lat; złożyłam na jego ustach miękki pocałunek wyrażający więcej niż tysiąc słów. 
              Poranek okazał się jednym z najlepszych w moim życiu. Słowa Kastiela cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie. Czy to znaczyło, że rozjaśniam jego dni, jak nikt inny? Jeśli tak, to oznaczałoby, że jestem dla niego ważna. 
-Co ty taka w skowronkach? - zaczepił mnie Alexy. 
-Cieszy mnie pogoda i całokształt tego miejsca. - odparłam. 
-W takim razie musisz z nami zagrać w kręgle. Mają odjazdowe tory! - wykrzyknął radośnie. 
-W sumie, czemu by nie. - wzruszyłam ramionami. - o której? 
-Już, teraz. - chwycił mniej za rękę i pospiesznie udał się do kręgielni. 
Znajdowała się ona pod hotelem. Piwnice zostały przystrojone czerwonymi, zielonymi i niebieskimi ledami. 
-Chloe grasz? - Kim zdziwiła się, jakby zobaczyła ducha. 
-Nie potrafię, ale zgram. Alexy mnie namówił. - uśmiechnęłam się szeroko. 
-Gra jest świetna, ale darmowe, kolorowe drinki jeszcze lepsze. - uśmiechnęła się chytrze. - czego się napijesz? 
-Cokolwiek. 
-W takim razie ja zamówię. - zadeklarował się Armin i ruszył do baru. Dziwne, że nikt nie pytał nas o dowód. Pracownicy musieli wiedzieć, że jesteśmy tu z wycieczką szkolną i nie jesteśmy pełnoletni. 
-Gdzie się podziewałaś rano? - Kentin podszedł do mnie. - byłem u was w pokoju. Liczyłem, że zjemy razem śniadanie. - wyglądał na rozczarowanego. 
-Byłam z Kastielem. - przyznałam. 
-Co? Po co? Nawet tutaj musisz trenować? - jęknął. 
-Nie, byliśmy na spacerze. Pokazał mi piękne miejsce. 
Kentin nic więcej nie powiedział, westchnął głośno i poszedł wybrać kulę do rzutu. 
               Gra trwała w najlepsze, przekomarzaliśmy się wesoło popijając kolorowe drinki. Okazało się, że trafianie w kręgle nie jest moją mocną stroną. Kim i Armin rywalizowali zacięcie o pierwsze miejsce. 
-Dlaczego spędzasz z nim tak wiele czasu? - Kentin dosiadł się do mnie, gdy czekałam przy barze na zamówione shoty. 
-Lubię go. - odpowiedziałam. - tak właściwie to nawet więcej niż lubię.. - powiedziałam zawstydzona.
-Nie daj się skrzywdzić. - mrugnął do mnie. Cieszyłam się, że nie skomentował moich wyborów. 
Gdy wróciliśmy do stolika, rozgrywka dobiegła końca. Wygrała Kim, co łatwo można było zauważyć po minie ciemnowłosego. 
-Armin, przegrałeś z dziewczyną. - zażartował Kentin. Dla mojego przyjaciela nie miało to znaczenia, ale dla Armina oznaczało podwójną hańbę. 
-Nic nie mów. - warknął w odpowiedzi. - to chore, jak można przegrać w tą głupią grę. Po prostu miałaś szczęście. - powiedział do Kim. 
-Szczęście zwane celem. - pokazała mu język i zaśmiała. - wygrałam i to się liczy. 
-Chce rewanżu. - zażądał. 
-Ale nie dzisiaj, ręce mnie bolą. - narzekała. - poza tym, napijmy się. - chwyciła do ręki niebieskiego shota. 
-Za wygranych. - powiedziała głośno Melania. 
                -Może zagramy w bilard? - zapytał Alexy. 
-Z chęcią. Jestem w tym dobra. - tak mi się wydawało. 
-To tak, jak ja. - powiedziała Kim. Właściwie, nie było gry, w której byłaby słaba. 
-Pójdę zapytać, czy jest wolny stół. - Armin chyba zwietrzył możliwość wygranej, bo wystartował do obsługi, jak poparzony. 
Zaśmiałam się z kolejnego żartu Kentina na temat irytacji Armina i wtedy ich zobaczyłam. Uśmiech na mojej twarzy natychmiast zgasł. 
Po przeciwnej stronie pomieszczenia, przed drzwiami prowadzącymi do mini klubu tanecznego stał Kastiel w towarzystwie wysokiej, szczupłej blondynki. Miałam wrażenie, że gdzieś już ją widziałam. 
-O to chyba Kastiel! - Kim wskazała palcem na chłopaka. Towarzystwo zauważyło go kilka sekund po mnie. 
-Tak, chodźmy się przywitać. Może z nami zagra. - optymistyczny akcent w głosie Alexego tylko mnie zirytował. 
Gdy wszyscy poszli w stronę czerwonowłosego nie miałam wyboru, jak tylko pójść z nimi. Nałożyłam najsztuczniejszy ze swoich uśmiechów i starałam wyglądać na zrelaksowaną. 
-Cześć. - odezwał się Kentin. Widziałam, że kątem oka mnie obserwuje, przecież kilkanaście minut wcześniej przyznałam mu się, że Kastiel mi się podoba. 
-O, a to moi znajomi. - powiedział do blondynki. - Kentin, Kim, Alexy, Melania, Nataniel, Violetta i Chloe. - przedstawił nas od lewej do prawej. 
-Hej. - uśmiechnęła się do nas szeroko. Nosiła aparat, który dodawał jej uroku. - Mam na imię Tess. Miło mi was poznać. 
-Ciebie również. - tym razem odezwałam się ja, chyba głośniej niż powinnam. 
-Co tutaj robicie? - zapytał Kentin z założonymi rękoma. 
-Właśnie skończyłam zmianę. Pracuje tutaj. Chyba kilkoro z was już ze mną wcześniej rozmawiało. - spojrzała na mnie. No tak, należała do obsługi hotelu. - Kastiel zaproponował mi drinka, więc postanowiliśmy pójść tutaj. 
Czerwonowłosy zaciskał usta w cienką linie i mroził mnie wzrokiem. Chyba nie spodobało mu się, że krzywo patrzę na jego dziewczynę. 
-Mogłeś nam powiedzieć, że już kogoś wyrwałeś. - do towarzystwa dołączył Armin. - mamy dwa wolne stoły. - powiedział do nas. 
-Znamy się jakiś czas. - odpowiedział Kas. 
-Jak długo? - dopytała Kim. 
-Sądzę, że pięć albo sześć lat. - odparła Tess. Jej błękitne oczy przypominały karaibskie morze. 
-Zagracie z nami? - zapytał Nataniel. - planujemy pójść na bilard. 
-Hm.. musimy napić się drinka, ale chętnie do was dołączymy za kilka minut. - zdecydowała Tess. Nie byłam pewna, czy ten pomysł podoba się Kastielowi. 
-Świetnie. - powiedziałam ze słodkim uśmiechem. - cieszy nas to. 
-Nie będziemy mogli posiedzieć długo, ale jedną partię warto byłoby rozegrać. Bliżej się poznamy. - blondynka wydawała się podekscytowana. 
W moich myślach nieproszenie pojawiła się wizja ich dwójki spędzająca razem noc. 
                 Grałam, jak robot. Nie cieszyła mnie ani jedna wbita bila. Kentin cały czas mnie obserwował, w końcu postanowił do mnie podejść. 
-W porządku? - zapytał z troską. 
-Jasne, że tak. 
-Kłamiesz. 
-Skoro znasz odpowiedź, to po co pytasz. - warknęłam odrobinę za ostro. 
-To jego kumpela. 
-Widziałeś, jak na niego patrzy? I on na nią? To oczywiste, że mają się ku sobie. 
-Gadasz, jak moja babcia. - parsknął śmiechem. 
-Poza tym nie mogą długo zostać, czyżby zamierzali spędzić razem całą noc? 
-Odpuść. - nie zdążył dodać nic więcej. Naszą rozmowę przerwało pojawienie się dwójki, o której rozmawialiśmy. 
-Możemy dołączyć? - Tess była zdecydowanie za wesoła, a czerwonowłosy nie wydawał się być tym zirytowany. 
-Zajmijcie moje miejsce, chyba mam migrenę. - odłożyłam kij na stół i odwracając na pięcie odeszłam od gry. 


Komentarze

  1. Napiszę tu i o tamtym i tym rozdziale. Tzn skomentuje go, tak dla fanu xd


    CZY LYSANDER DOSTAŁ KOSZA W POPRZEDNIM ROZDZIALE?!!!!!

    CO KURWA SĄ


    Mogłam się tego wsm spodziewać ale jprdl xd napisałam co kiedyś w komentarzu jakimś, cytuje "byleby tylko Lys się nie zakochał w Chloe, bo opowiadanie jest już z góry ocenione na Kasu, i nie chcę czytać jak dostaje od niej kosza :'(" ale ty nie posłuchałam! To nie ładnie :'(((((((((((((

    Przykro jest mi teraz. Aż muszę posłuchać 1D no bo oni mają przecież takie wesołe piosenki, poprawią mi psychikę! Mehhh

    Co do tego rozdziału.. myślałam, że to Amber, doscccc. Ja się pytam czemu oni jeszcze nie są razem?!! W sensie Kastiel i Chloe?! Niech LYSANDER i Rozalia będą ich druhnami na ślubie! Będą przyjaciółmi rodziny!

    Co tam, jak tam violcia? A ok, dostałam kosza już drugi raz od mojego wybranka serca, i w dodatku się przyjaźnią, ale jest zajebiście! Dostałam kosza! Jprdl! XD przepraszam, niewydolność mojej pustki w głowie. Także ten.. dużo weny i czego się tam jeszcze życzy xD

    Pozdro dla tu for ju!
    ~Sophie


    LYSANDER jest mój biczys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie Lysander nie dostał kosza! :c poczekaj, poczekaj. Jak wspominałam nie będzie on nigdy z Chloe, ALE! to, co wydarzyło się w poprzednim rozdziale nie było koszem, a co więcej nie jest to sytuacja przesądzona tzn. że... Aa poczekaj do kolejnego rodziału, bo będzie nawiązanie 😂❤️😁😁😁

      Dlaczego nie są razem? Bo Kastiel to fujara czasami No :(

      Co do Violi i Kentina ich wątku jeszcze nie zakończyłam i pociągnę go w kolejnym rozdziale, No może nie następnym, ale to się jeszcze pojawi.


      I wracając do Lysandra - uwielbiam jego postać i nie dam go skrzywdzić ❤️

      Pozdrawiam, do następnego ❤️ Mam nadzieje :*'

      Usuń

Prześlij komentarz