Rozdział 28

Powrót do ośrodka minął nam na wesołych rozmowach o wieczornym balu. Każdy z nas chciał prezentować się, jak najlepiej. Jednym było łatwiej niż innym, bo czegokolwiek by nie założyli i tak wyglądali dobrze. Pozostali musieli postarać się o wiele bardziej, by choć przez chwilę ktoś zwrócił na nich uwagę. 
-Kupiłam zajebistą sukienkę. - pochwaliła się Kim. 
-Poważnie Kim, poważnie? Innych słów nie mogłabyś użyć? - Lysander wyglądał na załamanego słownictwem koleżanki. 
-Mam zacząć czytać słownik? Wybacz mam inne hobby. - prychnęła. - wracając do tematu, będę wygladała zajebiście. - pod koniec zdania spojrzała na Lysandra. Białowłosy nie skomentował tego, ale przewrócił oczami. 
-Nie sądzę jednak byś mogła wyglądać lepiej niż Chloe. - powiedziała Rozalia nawet nie patrząc na Kim. Skupiała się na widokach za szybą. 
-Kupiłaś jakąś fajną kieckę? - zapytała mnie. 
-Tak myślę. - zaśmiałam się krótko. - masz taką piękną karnację, jest duża szansa, że mnie przebijesz. 
-Wystarczy, że nie będziesz mi odbijać facetów. - odparła. - mam kilka celów. - uśmiechnęła się chytrze. 
              Napełniłam wannę po brzegi i nie przemyślałam, że przecież muszę do niej jakoś wejść. Gdy tylko to zrobiłam, wanna przebrała i strumień wody zalał kafelki. 
Stwierdziłam, że powycierać to później, a teraz skupie się na sobie. Pogrążyłam się w rozmyślaniach na temat Violetty i Kentina, chciałam im jakoś pomóc. Nie wiedząc kiedy, moje myśli zboczyły na inny tor - mnie i Kastiela. Na doczepkę pojawiła się w nich również Tess. Byłam ciekawa, czy na balu pojawią się razem, co zrobię jeśli tak? Mam udawać, że ich nie widzę, a może wręcz przeciwnie, powinna się bawić z nimi? Tak czy siak jednego mogłam być pewna; usiądą przy naszym stolika, a tam ignorowanie ich nie będzie zbyt łatwe. Na całe szczęście zabrałam ze sobą mojego małego, srebrnego przyjaciela - piersiówkę, którą dostałam kiedyś od chłopaka z dawnej szkoły. 
-Chloe, żyjesz?! - to by było tyle jeśli chodzi o rozmyślanie. Głośne pukanie i krzyk Rozalii przywrócił mnie do rzeczywistości. 
-Tak, już wychodzę! - powiedziałam pospiesznie chwytając za maszynkę do golenia. Ciekawe, ile czasu tu już siedzę? Wystarczająco dużo, by woda zrobiła się chłodna. 
Szybko ogoliłam ciało i starannie użyłam peelingu, rzadko to robiłam. Następnie udałam się pod prysznic, gdzie w bardziej wygodny sposób umyłam włosy. 
-Wybacz, że tak długo. - powiedziałam wychodząc owinięta w puszysty, biały ręcznik. 
-Luz, wyrobie się. - wślizgnęła się do łazienki. 
              Nie skromnie mogłam stwierdzić, że wyglądałam seksownie, kobieco i przede wszystkim zmysłowo. Moja czerwona sukienka sięgała ziemi, czarne szpilki dodawały wzrostu i modelowały sylwetkę. Nałożyłam pełen, wieczorowy makijaż oraz czerwoną szminkę, idealnie prezentującą się na moich pełnych ustach. 
-Gotowa. - oznajmiła mi białowłosa. Odwróciłam się by uważnie przyjrzeć się koleżance. 
Rozalia założyła czarną, klasyczną sukienkę o prostym kroju, sięgającą ziemi; jej ramiona zostały odkryte, a szyję zdobił naszyjnik z pereł. Pofalowane włosy przełożyła na jedną stronę. Ona również nosiła dzisiaj czerwoną szminkę, ale jej makijaż był delikatniejszy niż mój. Prezentowała się przepięknie, była wyższa niż ja, ale także szczuplejsza, po raz kolejny tego dnia wyglądała, jak modelka zdjęta z okładki jakiegoś magazynu. 
-Pięknie wyglądasz. - skomplementowałam ją. 
-I vice versa, mała. - stanęła obok mnie. - zróbmy z tego balu, naszą noc. - puściła mi oczko. 
-Nie musisz dwa razy powtarzać. - uśmiechnęłam się szeroko. 
               Zeszłyśmy do sali balowej. Była bardzo podobna do tej, w której jadaliśmy posiłki. Z tą różnicą, że z sufitu zwisał olbrzymi, kryształowy żyrandol. Na podejście ustawiony został zespół. Liczyłam na DJ'a, nie przemyślałam, że nasze stroje nie pasują do muzyki klubowej. Zespół pogrywał cicho, po sali krzątali się kelnerzy pilnując by na każdym okrągłym stole zapalone zostały wysokie, smukłe świece w białym kolorze. Dekoracje na stołach były w kolorze bieli i złota, podobnie, jak zasłony w oknach i kilka innych dodatków. 
-Gdzie siedzimy? - zapytałam Rozalię. 
-Chodź, widzę Armina. - chwyciła mnie za rękę. 
Czułam, że przyciągamy wiele spojrzeń, nawet więcej niż na codzień w szkole. 
-Mam jedno słowo: wow. - powiedział Kentin na nasz widok. 
-Miło nam to słyszeć. - białowłosa uniosła wysoko głowę. 
-Panie pozwolą. - nawet Alexy starał się być szarmancki i odsunął dla nas krzesła. 
-Chloe, pięknie wyglądasz. - powiedziała nieśmiało Violetta. 
-Dziękuje, ty również. - uśmiechnęłam się do niej ciepło. 
Miała na sobie sukienkę w pudrowym kolorze, jej krótkie włosy jakimś cudem zostały spięte. 
-Gdzie Kim? - zapytałam. 
-Tam. - wskazała na kolejny stolik. 
Kim siedziała tam w towarzystwie chłopaka z niższej klasy, nie było tajemnicą iż uwielbiała młodszych. 
-Dobry wieczór. - do stolika podszedł Lysander. - wyglądacie cudownie. - spojrzał na mnie, Rozalię, Violettę i Melanię. Mój wzrok również powędrował w kierunku tej ostatniej; jej sukienka miała kolor granatowy, a makijaż podkreślił jej urodę. 
-Wszyscy już są? - zapytał Armin. 
-Mam dwa wolne miejsca. - zauważył Nataniel. 
-Tak, Lysander prosił żebym je zajął. - odezwał się Kentin. 
-Dla kogo? - dopytała Rozalia. 
-Dla Kastiela, a to drugie jest awaryjne. - odpowiedział jej białowłosy. 
-Awaryjne. - prychnęłam pod nosem, już ja dobrze wiedziałam, co to znaczy. 
-Mam pomysł. Usiądźmy tak by koło każdej dziewczyny siedział jakiś chłopak. - zaproponował Armin. 
Zrobiliśmy tak, jak mówił. W ten sposób zyskałam widok na parkiet. Obok mnie siedział Kentin, następnie Rozalia, Armin, Melania, Nataniel, Violetta, Alexy, kolejne krzesła były puste, a obok mnie znalazł się Lysander. 
-Kastiel się spóźni? - zapytał Armin. 
-Nie sądzę. - odparł białowłosy. - chociaż to dość możliwe patrząc na to, że zostały dwie minuty. 
Gdy białowłosy to powiedział, jak na komendę zobaczyliśmy, jak w kierunku naszego stolika idzie Kastiel w towarzystwie Tess. Dopuszczałam taką możliwość, ale to i tak zabolało. Szli pod rękę, tempem zwycięzców. Podziwiałam urok Kastiela, w idealnym czarny garniturze mógłby stanąć obok Rozalii na okładce magazynu. Tess wybrała sukienkę o długości midi, podkreślając tym samym swoje szczupłe ciało, drobny biust i zgrabny tyłek. Fuksjowy kolor sukienki nie pozwalał jej pozostać niezauważoną. 
-Wiedziałeś. - szepnęłam do Lysandra. 
-Chloe. - położył dłoń na mojej. - źle to wszystko postrzegasz. - powiedział łagodnie. 
-Nie ważne. - zabrałam dłoń i splotłam ręce na kolanach. 
-Dobry wieczór. - przywitał się grzecznie Kastiel. 
-Siadajcie. - Rozalia wskazała na ich krzesła. 
-Cześć wszystkim. - przywitała się Tess. Spięła włosy w wysoki kucyk, były proste, jak druty i nawet tak prosta fryzura wyglądała na niej efektownie. Usiadła na krześle odsuniętym dla niej przez czerwonowłosego.
                 Na podeście obok zespół pojawił się pracownik z hotelu. Nie był ubrany w uniform charakterystyczny dla kelnerów, ale na jego garniturze znajdowało się logo kurortu. 
-Jeszcze raz chciałem was wszystkich serdecznie powitać. - rozpoczął. - dzisiejszy bal został skrupulatnie przygotowany tak, by niczego wam nie zabrakło. Na rozpoczęcie chciałbym zaprosić po kieliszek szampana. Oczywiście bez alkoholu. - zaśmiał się, po sali przeszedł pomruk niezadowolenia. 
Faceci przy każdym stoliku zgodnie wstali i udali się po kieliszki. 
-Proszę. - otrzymałam kieliszek od Lysandra. 
-Dziękuje. - patrzyłam z zazdrością, jak Tess z wdzięcznością odbiera kieliszek od Kastiela. 
-Bawcie się i jest jedna zasada: nie ma przerw w tańczeniu. - tym razem cała sala zaśmiała się razem z pracownikiem wygłaszającym mowę. 
             Podano kolację, początkowo otrzymaliśmy jakąś sałatkę w formie przystawki. Miałam nadzieje, że danie główne nadejdzie szybko, ta porcja nie była w stanie zaspokoić mojego apetytu. Z rozczarowaniem gmerałam widelcem w liściach sałaty. Tess zachowywała się, jakby ta porcja była wręcz za duża. Ach, te szczęśliwe posiadaczki najmniejszego rozmiaru ubrań... 
Na krótką chwile spojrzenie moje i Kastiela spotkały się. Miałam wrażenie, że rozumie moje rozczarowanie przystawką. 
-Liczę na jakąś przepiórkę. - Armin prawie podskakiwał w radosnym oczekiwaniu. 
-Oby nie. - jęknęła Melania. - mam nadzieje, że wzięli pod uwagę osoby nie jedzące mięsa. - skrzywiła się. 
-Nie na pewno nie, bo to nienaturalne. - odpowiedział jej Armin. - to, co jest nienaturalne jest złe. 
-A niby homoseksualizm twojego brata jest naturalny? - Rozalia spojrzała na niego wymownie. Chłopak nic nie odpowiedział. - No właśnie. Zostaw Mel w spokoju, jeśli nie chce jeść mięsa to niech nie je i tyle. 
Ja również nie rozumiałam osób na diecie wegetariańskiej, ale szanowałam ich wybór. 
-Mój brat to co innego. - żachnął się Armin. 

Gdy podano danie główne odetchnęłam z ulgą. Istniała szansa, że się najem. 

Komentarze

  1. Teraz to Kasti mnie denerwuje ;o chyba chce dostać w mordę @ >,<
    Zobaczyć tak pięknie odstrojoną Chloe i nic , a nic nie powiedzieć ?! To jest dopiero nienaturalne ;>

    Mam nadzieję , że Lysiu na rację i Chloe źle to odbiera ^^

    .....


    Bo jak nie...! To normalnie nogi z dupy powyrywam! ;> serio ^^

    Weny Ci życzę i czekam na kolejny rozdzialik ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo i zapraszam jutro na nowy rodział ;)

      Usuń

Prześlij komentarz