Rozdział 44

          Wszyscy imprezowicze już się rozeszli. Pomagałam Dorianowi posprzątać. 
-Gdzie twój przyjaciel? - zapytał leżąc na kanapie. 
-Podnieś głowę, w tej pozycji szybko zaczniesz wymiotować. - poradziłam. Głowa chłopaka zwisała, a jego nogi znajdowały się tam, gdzie powinny być plecy, czyli na oparciu. - Kentin był już zmęczony, nie jesteśmy związani. - odpowiedziałam na jego pytanie. 
-Związani? Hmm... dobrze byś wyglądała.. - nie dokończył zdania, pogrążając się we własnych myślach. 
W takich momentach, jak ten dziękowałam Bogu, że nie potrafiłam czytać w myślach. To, co działo się w głowie Doriana, powinno tam zostać. 
-Jesteś pijany. - rzuciłam przechodząc obok niego, by pozbierać resztę szklanek. 
-Nie aż tak. - nagle jednym, płynnym ruchem zmienił pozycje na siedzącą. 
-Masz rację, nie aż tak. - wyglądał teraz lepiej niż w połowie imprezy, dobrze że choć trochę wytrzeźwiał. 
-Nie sprzątaj. - naciągnął się i udało mu się chwycić mój nadgarstek. 
-Pójdziesz spać w takim syfie? - rozejrzałam się. 
-Nie zamierzam iść spać. - delikatnie mnie pociągnął tak, że wylądowałam obok niego na kanapie. - poza tym od tego jest ekipa sprzątająca. - wierzchem dłoni pogłaskał mój policzek. 
-Nigdy nic nie robisz, prawda? 
-Ej, przecież chodzę do szkoły. - udał oburzenie. 
-Błąkasz się po korytarzach bez celu. 
-Podziwiam. - odparł. 
-Jarzeniówki czy te zatęchłe mury? - prychnęłam żartobliwie. 
-Podziwiam piękne kobiety, więc trzymaj poziom. - mrugnął do mnie. 
W czasie tej wymiany zdań zmieniliśmy pozycje; leżałam teraz na plecach, a Dorian na boku. 
-Dobrze, że to nie ciebie uderzyła Tess. - powiedział marszcząc brwi. 
-Dlaczego? 
-Nie wiem, czy byłbym w stanie tak po prostu pozwolić jej odejść. - jego mina stawała się coraz bardziej zacięta. Nie lubiłam, gdy przybierał taki mroczny nastrój. 
-Potrafię sobie poradzić. - pogłaskałam go po policzku. 
-Wiem i to czasem mnie martwi, Chloe. - położył dłoń na mojej, by ją przytrzymać. 
-Nie powinno, a teraz już nie bądź taki poważny. - zaśmiałam się krótko i odrobinę sztywno. 
-To nie ten rodzaj śmiechu lubię. - uśmiechnął się unosząc tylko jeden kącik. 
Chwilę później nastąpiła fala łaskotek. Nie mogłam opanować śmiechu, po kilku minutach nie potrafiłam nawet złapać powietrza. 
-O to mi chodziło. - w końcu przestał mnie łaskotać. 
-Jesteś idiotą. - zażartowałam głośno oddychając. 
-Fajnym idiotą. - powiedział dumnie. 
-Przystojnym idiotą. - dodałam. 
Jego pełne, miękkie usta powoli opadły na moje. Początkowo pocałunek był wolny i bardzo, bardzo słodki. Z czasem czułość przerodziła się w namiętność. Palce wplotłam w jego włosy. Dłonie Doriana błądziły po moim ciele. 
-Nie. - zaprotestowałam, gdy chciał ściągnąć ze mnie sukienkę. 
-Nie chciałem.. wybacz. - wycofał się. 
-Nie jestem gotowa. - powiedziałam. 
-Rozumiem, to ważna decyzja. - uśmiechnął się. 
-Muszę już iść. - dodałam. 
Nie chciałam byśmy rozstawali się w takiej atmosferze. Wyciągnęłam szyje, by jeszcze raz go pocałować. Nie musiałam długo czekać na jego reakcje. 
           -Dziękuję. - wtuliłam się w jego tors. 
-Za co? 
-Za bycie takim facetem. - niechętnie się od niego odsunęłam. 
-Zawsze do usług. 
Dorian odprowadził mnie do drzwi, spojrzałam na jego twarz. Wydawał się zmęczony. 
-Idź spać. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. 
-Mam ochotę na drinka. - odparł. 
-Dorian. - rzuciłam ostrzegawczo. 
-Nie bój się, przecież nie idę wypić basenu wódki. To tylko drink. - postanowiłam ustąpić. Poza tym kim ja byłam, żeby móc mu rozkazywać? 
           Wracając do pokoju natknęłam się na Kastiela. Właściwie nie był to przypadek, czerwonowłosy siedział oparty o ścianę obok drzwi do mojego lokum. 
-Hej. - powiedziałam cicho. 
Niemal natychmiast podniósł głowę i spojrzał na mnie. Wyglądał na bardzo zmęczonego, jego włosy były w nieładzie, ale nie takim, jak zwykle, tym razem był to nieład spowodowany wielokrotnym ich przeczesywaniem. 
-Cześć. - mruknął cicho. - długo musiałem na ciebie czekać. - uśmiechnął się smutno. 
-Wiesz, gdybym wiedziała to może i bym się pospieszyła. - wzruszyłam ramionami i stanęłam naprzeciw niego. 
Kastiel podniósł się, a ja czując skrępowanie uderzałam delikatnie swoimi dłońmi w uda. 
-Przyszedłem tutaj żeby ci podziękować. - tym razem ton jego głosu był poważny, zupełnie pozbawiony oznak zmęczenia. 
-Jeśli chodzi o to, że wniosłam do twojego życia niepohamowane pokłady szczęścia, to nie ma za co. - zaśmiał się krótko na ten żart. 
-Nie, tym razem nie o to. - na jego ustach błądził uśmiech. - chodzi o Tess. Uratowałaś ją, Kim zapewne by ją zmiotła. 
-To prawda. Poza tym, Tess powinna mniej pić skoro nad sobą nie panuje. - nie skomentował tego, ale zacisnął usta. - moim obowiązkiem było zareagować. 
-Nie, mogłaś pozwolić, by sprawy toczyły się swoim rytmem. 
-Nie jestem taka. Mogę jej nie lubić, ale nie zmienia to faktu, że jest człowiekiem i to słabszym, a takim osobom trzeba pomagać. - dla mnie to była oczywistość. 
-Jeszcze raz dziękuje. - uśmiechnął się. 
-Nie ma za co. - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. 
Przez kilka minut staliśmy w ciszy. Nie miałam pojęcia, co mogłabym powiedzieć. On właśnie podziękował mi za ocalenie swojej dziewczyny, co można powiedzieć w takiej sytuacji? 
-Muszę już iść. Dobranoc Chloe. - pożegnał się. 
-Ej, czy ty powiedziałeś wcześniej, że tym razem nie za to? - miałam na myśli mój żart o wnoszeniu szczęścia w jego życie, a on o tym wiedział. 
-Dobranoc Chloe. - uśmiechnął się wesoło i odszedł. 
           Rano obudziłam się na lekkim kacu, co było dziwne zważywszy na to, ile wypiłam. W mieszanym nastroju zeszłam na śniadanie. Mój wieczór z Dorianem nie powinien mieć miejsca. Skoro nie mogę sprecyzować uczuć względem niego, nie powinnam go całować. Wiedziałam, że mu się podobam, więc robienie mu fałszywej nadziei jest po prostu niesprawiedliwe. Z drugiej strony w moim umyśle, co chwile przewijały się sceny ze spotkania z Kastielem. Bóg jeden wie, ile czekał na mnie pod pokojem. Czyżbym jednak wnosiła do jego życia szczęście? Czerwonowłosy nie skomentował tego, a więc istniał cień szansy... Nie, nie, nie. Nie powinnam żyć w świecie złudzeń, on mnie nie chce i muszę nauczyć się z tym żyć. 
-Wyglądacie kwitnąco, jak na taką imprezę. - Melania patrzyła to na mnie, to na Kentina. 
-Szybko wyszedłem. - odpowiedział jej zielonooki. 
-Ja zostałam trochę dłużej. 
-Dlaczego nikt mnie nie zaprosił? - oburzył się Armin. 
-To dlatego, że jesteś mało reprezentacyjny. - odparł Alexy. - to zrozumiałe, że cię nie zaprosili. Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego nie było tam mnie. - rzucił mi oskarżycielskie spojrzenie. 
-Mówiłam wam. - starałam się wybronić. 
-To chyba spałem. - Alexy patrzył na mnie z wyrzutem. 
-Ja również byłem nieprzytomny. - dodał Armin. 
-Marudzicie. - przerwał im Nataniel. - wszystkim nam mówiła. 
-Dobra. - westchnął ciemnowłosy. 
-Mam dobrą wiadomość. - zakomunikowała Melania. 
Wszyscy spojrzeli na nią z minami, jak dzieci przed otworzeniem świątecznych prezentów. 
-Jedziemy dzisiaj na gorące źródła. Bikini wskazane. - mrugnęła do mnie. 

I to był wyjazd, który prawdziwie mnie ucieszył. Moje ego znowu zostanie miło połechtane... 

Komentarze

  1. Kurczę taki facet jak Dorian to skarb ;)
    Tacy już chyba nie istnieją na tym świecie >. < ; no chyba , że idole z boysbandów ;>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz