Rozdział 45
Wzięłam ze sobą tylko jedno bikini; czarne o prostym kroju. Spodziewałam się, że moje koleżanki wybiorą najmodniejsze stroje kąpielowe wprost z rozkładówek. Jakaś część mojego mózgu, nie wiadomo na ile dominująca, zastanawiała się, czy spotkam tam Kastiela i Tess. Miałam nadzieje, że Dorian się wybiera. Stał się moją ostoją w walce z uczuciami. Wcześniej wspominał, że wybiera się na skutery śnieżne ze znajomymi, ale żywiłam nadzieje, że uda mu się dotrzeć na źródła.
-Hej, byliście kiedyś w takim miejscu? - zapytał wszystkich Armin.
-Nie. - odpowiedziałam.
-Ja również nie. - dodał spokojnym głosem Lysander.
-A ja chciałabym już wysiąść z tego smrodu. - pod koniec zdania Rozalia widocznie podniosła głos. - to, że tam będzie woda, nie oznacza, że można się wcześniej nie myć. - tym razem jej głos musieli usłyszeć wszyscy w busie.
Nie miałam ochoty domyślać się, o kim mowa, więc znalazłam inną osobę do rozmowy.
-Wyglądasz na zmartwioną. - odezwałam się do Violetty.
-Nie. - zaprzeczyła cicho.
-Nie chcesz gadać, to luz, ale jak coś to siedzę obok. - uśmiechnęłam się ciepło.
-No dobra. - rzuciła po kilku minutach ciszy. Dziewczyna zbliżyła się do mnie. - wstydzę się.
-Czego? - mówiłam szeptem.
Było to zupełnie niepotrzebne zważywszy na to, jaki rozgardiasz panował w naszym transporcie.
-Nie czuje się zbyt komfortowo w stroju. - zwierzyła mi się. - tam będzie Kentin. On jest taki... idealny. - westchnęła.
-Tak, jak i ty. - pocieszałam ją. - nie martw się. Poza tym zdradzę ci sekret. - mrugnęłam do niej. - Kentin lubi pewność siebie.
-Hm.. - zamyśliła się. - poradzę sobie. - dodała hardo.
-Jasne, że tak. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
Wysiedliśmy na pustkowiu, nie wierzyłam, że w takim miejscu są gorące źródła, ale z drugiej strony, gdzie jak nie na odludziu? Nauczyciele bezskutecznie próbowali zachować ład.
-Błagam, ciszej. Czy wy wszędzie musicie robić taką trzodę? - jęknęła jedna z opiekunek.
-Brakuje tylko obory. - dorzucił inny nauczyciel.
-Da się tam imprezować? - zażartował Armin.
-Na waszym poziomie, tak. - zripostowała opiekunka.
-Uuu, ale się Pani żarcik wyostrzył. - ciemnowłosy uśmiechał się szeroko.
-Nie prowokuj mnie. - ostrzegła go.
-Ja tylko sobie tak żartuje. - mruknął pojednawczo. - zejdę Pani z oczu, to od razu poprawi się Pani humorek.
-To niesamowite, prawda? - zapytał mnie Alexy. Nie miałam bladego pojęcia, o co dokładnie mu chodziło. - wpadliśmy wprost w objęcia tej dzikiej, nieokiełznanej natury. - zachwycał się.
-Ta, wprost nierealne. - przewróciłam oczami.
Za nic nie miałam zamiaru wyjść na zewnątrz w stroju kąpielowym, a tego wymagano. Na początku wyjaśniono nam dobroczynne działanie gorących źródeł i ich zbawienny wpływ na organizm.
-To tylko kilka metrów. - zachęcała mnie Kim.
-Moje stopy już odmarzają. - marudziłam wpatrując się przez szklane okno w widoczne nieopodal zbiorniki. Unosząca się para świadczyła o ich temperaturze, ale śnieg leżący na ścieżce wiodącej do nich, nie był już tak zachęcający.
-Dobra, zróbmy to. - powiedziałam zdecydowanym tonem.
-W takim razie na trzy. - powiedziała Rozalia.
W białym stroju wyglądała niesamowicie. Zazdrościłam jej takiej figury, przy niej miałam wrażenie, że mam kilka kilogramów za dużo...
-Raz, dwa.. - zaczęła odliczanie. - trzy! - krzyknęła otwierając drzwi.
Wszystkie wybiegłyśmy, ale żadna z nas nie przemyślała iż do jednego zbiornika mogło wejść maksymalnie osiem osób. Zbiornik widoczny z okna szatni był tym najbliższym. Na moje szczęście, okazałam się szybsza niż moje koleżanki. Nie chciałam ochlapać siedzących tam chłopaków, więc umiejętnie wyhamowałam i powoli weszłam do gorącej wody. Poczułam, jak kilkaset szpilek wbija się w moją skórę.
-Cholera. - jęknęłam. - i to sprawia ludziom radość?
-Przyzwyczaisz się. - pocieszył mnie Alexy.
-Oglądanie twojego biegu było warte odmrożeń. - zabrał głos Armin i ostentacyjnie spojrzał na mój biust.
-A utraty zębów? - powiedziałam oschle.
Z jednej strony byłam przyzwyczajona do tego, że wśród mężczyzn moje ciało wzbudzało zachwyt, ale z drugiej strony czułam skrępowanie, a czasami wręcz wstręt.
-Wyluzuj. - mrugnął do mnie.
-Nie musi. - obok naszego źródła pojawił się Kastiel.
-Dlaczego nie wejdziesz? - Armin zupełnie zignorował jego komentarz.
Czerwonowłosy był ubrany, będąc tak blisko pary musiało mu być bardzo gorąco. Chętnie zobaczyłabym go prawie nagiego...
-Mam lepsze zajęcia. - odpowiedział mu.
-A gdzie Tess? - tym razem pytanie zadał Lysander.
-Pracuje. Dobra, muszę lecieć. Armin uważaj na słowa. - powiedział odrobinę zbyt ostro.
-Nikt z was nie zauważył, że podciąłem włosy. - skarżył się Alexy, tym samym wyrywając nas z błogiego relaksu i ciszy.
-Nie jestem twoim mężem, to nie moja działka. - odpowiedziała Rozalia.
-Serio? A twoje nogi przypominają mi nogi mojego byłego. - przekomarzał się z nią.
-Co?! - wykrzyknęła. - to jest, jak jedwab! - jej noga wystrzeliła ponad powierzchnię wody. - zastanów się, co ty wygadujesz! - białowłosa dalej była oburzona.
-Niedoczekanie. Może ty po prostu jesteś spokrewniona z Yetim? - wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Rozalia rzuciła się na chłopaka i zanurzyła go pod wodą.
Alexy wynurzył się śmiejąc i parskając.
-Nic nie widzę! - przecierał oczy.
-To tylko woda, a nie smoła. - Armin uderzył go delikatnie w ramię.
-Znęcacie się nade mną! - jęczał. - poczekajcie aż wróci mi wzrok. - odgrażał się i na oślep szukał ręcznika.
Mimo moich początkowych oporów przed wyjściem na mróz uznałam wyjazd za udany.
-Wyglądasz... - Nataniel przyglądał mi się z dziwną miną.
-Na zrelaksowaną. - dokończyłam za niego.
-Dokładnie. - uśmiechnął się.
-Za to ty wyglądasz na spiętego. - zdziwiłam się. Większość osób albo była zmęczona, bo spędziła czas na wzajemnym podtapianiu się albo wyglądała tak, jak ja.
-Obserwowałem otocznie, a to było dość trudne biorąc pod uwagę parę wodną. - westchnął głęboko. - dzisiaj sobie odpocznę. - pocieszył się.
-Czy ty naprawdę uważasz, że większość z nas mogłaby się utopić? Tam było wody do ud. - nie rozumiałam jego zmartwień.
-Zabawy w wodzie są niebezpieczne, a to z kolei niesie za sobą... - nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Masę papierkowej roboty.
-Dokładnie.
-Czyli tym jesteśmy? Teczkami w gabinecie jędzy? - spojrzałam na niego z żartobliwym uśmiechem.
-Każdy z was ma nawet numerek, więc teoretycznie jesteście numerami. - wzruszył ramionami, a po chwili zaśmiał.
Wchodząc do hotelu z grupą znajomych natknęłam się na Tess. Za każdym razem przeklinałam w duchu, chociaż było to totalną głupotą, ta dziewczyna tu pracowała; spotkania z nią nie były niczym dziwnym.
-Chloe. - usłyszałam jej głos. Niechętnie się odwróciłam.
-Tak? - postarałam się brzmieć uprzejmie.
-Chciałam z tobą porozmawiać. - moi znajomi również się zatrzymali i teraz spoglądała na nich niepewnie.
-Jasne. - powiedziałam do niej. - zobaczymy się później. - rzuciłam w kierunku paczki.
Przez kilka sekund stałyśmy wpatrując się w siebie.
-Chciałam ci podziękować. Wiem, że zrobiłaś to dla Kastiela, jako trenera i żeby był dumny, ale to bez znaczenia. Upiłam się i narobiłam wstydu. Powinnaś wiedzieć, że jestem ci naprawdę wdzięczna. Moja twarz to część mojej pracy. - zarumieniła się. Na jej policzku widniał ledwo widoczny siniak.
-Mylisz się. - na dźwięk tych słów, jej oczy rozszerzyły się. - nie zrobiłam tego dla Kastiela. Zrobiłam to dla ciebie. Nie lubię cię, ale to nie powód, by ci nie pomóc skoro tego potrzebujesz. Gdybym mogła cofnąć czas, zachowałabym się dokładnie tak samo. - zadeklarowałam.
-W takim razie jeszcze raz dziękuje.
-Nie musiałaś, przecież Kastiel już mi podziękował.
-Co? Rozmawiałaś z nim o tym? - zdziwiła się.
-Tak, po imprezie. - zmarszczyłam brwi.
-Hm... - zamyśliła się. - w takim razie jeszcze raz dzięki. - rzuciła i odwróciła na pięcie odchodząc w stronę kontuaru.
Komentarze
Prześlij komentarz