Rozdział dodatkowy
Cześć Kochani,
Mam dla was bardzo krótki rozdział, ALE z perspektywy Kastiela ❤️ akcja dzieje się po balu, a właściwie to już po spotkaniu Kastiela i Chloe. Nie wniesie on zbyt wiele do akcji, ale będziecie mogli poznać nastawienie Kastiela :D
W tym tygodniu prawdopodobnie nie pojawi się już żaden rozdział, bo mam bardzo zawalony tydzień. Jednak od przyszłego tygodnia, jako że wakacje już jakiś czas temu się skończyły (dla niektórych), to wrócę z regularnymi rozdziałami :D
Nie zwracałem uwagi na ciemność, która mnie otaczała. Nie kłopotałem się nawet zapaleniem świateł. Było mi wszystko jedno. Westchnąłem głęboko, odpinając guziki białej koszuli. Wcześniej rzuciłem marynarkę na oparcie kanapy. W tej chwili czułem wdzięczność wobec Doriana - jego rodzice załatwili mi osobny pokój. Nie musiałem użerać się z żadnym z kolegów. Podszedłem do barku i nalałem sobie whiskey, to pozwoliło zająć moje myśli chociaż na kilka sekund.
Wpatrując się tępo w przestrzeń za wielkim, panoramicznym oknem, sączyłem napój. Przez moją głowę nieustannie przymykał jej obraz. Czułem, że czerwona sukienka na długo zostanie w mojej pamięci. Mimo mocnego zapachu whiskey, ja czułem coś innego - jej zapach; zapach jej ciała, jej perfum, szamponu do włosów...
-Kastiel?! - usłyszałem wołanie. Nawet nie zauważyłem, kiedy ktoś wszedł do apartamentu.
-Tu. - powiedziałem cicho.
Ten apartament był duży, ale nie na tyle, by przyjaciel nie mógł mnie znaleźć. Po chwili dołączył, stając obok mnie z własną szklanką.
-Wiem, o czym myślisz. - powiedział.
Nienawidziłem, gdy ktoś był w stanie przejrzeć moje myśli, ale Lysander znał mnie lepiej niż ktokolwiek na tym świecie.
-Czyżby? - prychnąłem.
-Chloe. - cały się spiąłem na dźwięk jej imienia.
-Nie mogę. - zaprotestowałem.
Lysander był typem romantyka. Wydawało mu się, że wystarczy kogoś kochać, by wszystko było proste. Sądził, że wszystkie problemy tego świata można rozwiązać poprzez miłość.
-Jestem inny niż ona. - westchnąłem.
-Nie myśl o tym. - powiedział ostro,nnawet w ciemności widziałem, jak mierzy mnie wzrokiem. On zawsze wiedział, o czym myślę...
-Widziałeś jaka dzisiaj była szczęśliwa z Dorianem? - upiłem kolejny łyk.
-Względnie szczęśliwa. Uważam, że mogłaby być szczęśliwsza. Poza tym Dorian to niebezpieczny typ. - ta dwójka nigdy nie darzyła się wielką sympatią. - Kim właściwie jest Tess?
-Co? Przecież wiesz, po co pytasz?
-Zaczynam podzielać zdanie Chloe. - powiedział ostrożnie.
-To znaczy?
-Ta dziewczyna tylko czeka, żeby zatopić w tobie swoje pazury, a ty wyglądasz, jakbyś na to zezwalał. - co on gadał..
-Nic do niej nie czuję. - oburzyłem się. Nikt mi nie wierzył.
-Tak tylko mówię.
-Zaraz skończy się wyjazd. Ona tu zostanie, a ja wrócę do szkoły. Dalej będę trenował z Chloe i pomogę jej stać się lepszą. - zadeklarowałem.
-Chloe ma na ciebie dziwny wpływ. Wydajesz się być naelektryzowany. - zamyślił się.
-To źle?
-Nie, ale pierwszy raz cię takim widzę. To miły widok. Przemyśl to, może Chloe to właśnie odpowiednia kobieta dla ciebie. - zasugerował.
-To wykluczone. Nie mogę. - pokręciłem głową.
-Żałuj, że nie mogłeś się widzieć, gdy z nią tańczyłeś. - uśmiechnął się pod nosem.
-Ty także nie przechodzisz obok niej obojętnie. - miałem na myśli kilka sytuacji, w których widziałem ich razem.
-To dobra osoba. Jest bardzo intrygująca, bardzo silna i waleczna. Podziwiam ją. - odpowiedział.
-To prawda. - przyznałem.
Lysander wyszedł, a ja zostałem sam. Do pomieszczenia wlewał się blask księżyca. Starałem się skierować moje myśli na inne tory, ale nie udawało mi się. Wszędzie widziałem jej twarz - roześmianą, zamyśloną, rozmarzoną, zdenerwowaną, rozczarowaną, zmęczoną... Każdy z jej odcieni powodował, że przyjemne ciepło rozlewało się po całym moim ciele. Po raz pierwszy w życiu czułem, że nie wiem, co wydarzy się jutro, w jaki sposób mnie zaskoczy, czym rozbawi. Wystarczył jej uśmiech, by wygrać walkę z moimi demonami.
Nie byłem pewny, czy ona czuje do mnie coś poważniejszego. W świecie nic nie znaczących pocałunków, ciężko było stwierdzić, czy nasze coś znaczą. Widziałem zazdrość na jej twarzy ilekroć pojawiałem się gdzieś z Tess, ale to również nie było wystarczające. Zganiłem się w myślach, nie powinienem się obok niej kręcić. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, znajdzie szczęście przy Dorianie.
Poranek spędziłem na krótkim treningu, gdy wracałem z siłowni, natknąłem się na Tess.
-Cześć. - przywitała się.
-Dzień dobry. - odpowiedziałem.
-Kończę o czternastej, pomyślałam, że może wybierzemy się razem na obiad. - zaproponowała.
-To nie jest najlepszy pomysł. Dużo osób zaczyna postrzegać nas, jak coś więcej niż przyjaciół. - skrzywiłem się.
-Co w tym złego? - podeszła bliżej i delikatnie przejechała palcem po moim brzuchu.
-Tess. - warknąłem ostrzegawczo.
-Żartuje. - roześmiała się. - w takim razie zjem sama. Do zobaczenia. - pożegnała się i odeszła.
Czekając na windę, spojrzałem przez okno. Poczułem dudniące w piersi serce. Na zewnątrz Armin, Kentin, Alexy i Chloe korzystając z uroków zimy, rzucali się śnieżkami. Na jej pięknych, długich włosach osiadły resztki śniegu. Szeroki uśmiech nie schodził z twarzy i wyglądała na bardzo zrelaksowaną. Mógłbym tak stać i wpatrywać się w ten obrazek, jednak jedyne, co mogłem zrobić, to zachować go na zawsze w pamięci...
Cholerka ; < aż mi się szkoda Kastiela zrobiło (".")
OdpowiedzUsuńEhh co tu dużo pisać? W prawdziwym życiu inaczej by się to potoczyło (^.^)
Ale to opowiadanie , więc nie ma tak łatwo ;> Tylko pozytywne zaskoczenie , że twoje dzieło potrafi wpływać na emocje ^.^
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Dziękuje bardzo. Życie jest dużo bardziej skomplikowane, więc warto czasami spojrzeć na jego wyidealizowaną wersje w postaci opowiadań ❤️ Pozdrawiam ❤️
Usuń