Rozdział 55
Popołudniowy trening odbywał się na sali. Gdy przyszłam, Kastiel już tam był. Opierał się o ścianę i patrzył na mnie rozbawiony.
-Bałem się, że nie przyjedziesz. - odepchnął się od ściany i podszedł do mnie.
-Wiem, że się spóźniałam, ale jeśli miałabym nie przyjść, to jakoś bym cię o tym poinformowała. - dokończyłam z lekkim wahaniem, rozproszona uczuciem dotyku jego dłoni na moich biodrach.
-Myślałem, że poszłaś z Lysandrem. - zmarszczył brwi.
-A powinnam?
-Mówił, że się z tobą umówił, w domku. - miał na myśli domek na drzewie, w którym jakiś czas temu spotkałam się z Kastielem.
-Chyba chciał się umówić, ale może coś pokrzyżowało mu plany. - pogłaskałam go po policzku.
-Zaczynamy? - zapytał.
-Jasne. - na razie skapitulowałam. Być może w czasie ćwiczeń uda mi się go rozproszyć. Sztuki walki to sport kontaktowy.
Po kilku minutach nadarzyła się znakomita okazja. Podczas jednego z ćwiczeń, straciłam równowagę, a Kastiel chcąc pomóc mi ją odzyskać, zaczął się przewracać, pociągając mnie za sobą.
-Nie wyszło. - mruknęłam będąc kilka centymetrów od jego ust.
-Spróbuj jeszcze raz. - czułam, że zaczyna się podnosić.
-Za chwilę. - posłałam mu najbardziej gorące spojrzenie na jakie było mnie stać.
Zmieniłam pozycje tak, by móc na nim usiąść. Nie miałam czasu do stracenia, jeszcze chwila i zacząłby protestować, więc zajęłam jego usta całowaniem moich. Delikatne pocałunki stawały się coraz gorętsze, a ja czułam, jak po moim ciele rozlewa się znajome uczucie. Sięgnęłam do krawędzi jego koszulki i delikatnie pociągnęłam ją w górę.
-Chloe. Nie tutaj. -mruknął, wodząc delikatnie palcem po moich plecach.
-Wcześniej też tak mówiłeś. - uśmiechnęłam się. - wstań i zamknij drzwi.
-To nie jest najlepszy pomysł.
-Im więcej gadasz, tym więcej tracimy. - przewróciłam oczami.
Jednym płynnym ruchem wstałam, a potem podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz. Ponownie byłam pewna, że nikt się tu nie pojawi. Było popołudnie, lekcje się skończyły, wiele osób odpoczywało po zajęciach. Nauczyciele prawie nigdy tu nie przychodzili, a ekipa sprzątająca pojawiała się dopiero wieczorem.
Wróciłam do Kastiela i ponownie na nim usiadłam. Szybko odzyskaliśmy rytm naszych pocałunków, a kilka minut później leżał na podłodze zupełnie nagi. Czułam lekkie zdenerwowanie. Po raz pierwszy uprawialiśmy seks, gdzie to ja byłam nad nim i mogłam kontrolować sytuacje. Przerwałam nasze pocałunki i wyprostowałam się na tyle, ile mogłam. Przypomniało mi się, jak kilka lat temu w jednym z plotkarskich czasopism przeczytałam rady na temat seksu; jedna z nich sugerowała iż mężczyźni uwielbiają patrzeć, co brzmiało dość rozsądnie zważywszy na to, że byli wzrokowcami. Walcząc ze wstydem i skrępowaniem, wreszcie udało mi się skupić tylko na tym, co czuje. Udało mi się nawet czerpać satysfakcję, jaka płynęła z poczucia kontroli, władzy, dominacji.
Nasze ciała działały w idealnie synchronizacji, miałam wrażenie, że zostaliśmy dla siebie stworzeni. Nie udało mi się ani razu spojrzeć mu w oczy, to byłoby zbyt wiele, jak dla mnie. Odchyliłam głowę, zamykając oczy i skupiając jedynie na przyjemności. Nastawiłam każdą, pojedynczą komórkę mojego ciała na odbieranie bodźców.
-Znowu to powiem, ale jesteś niesamowita. - pokręcił głową i założył koszulkę.
-Nie sądziłam, że taki z ciebie cykor. - pokazałam mu język.
-Słucham? - uniósł brew.
-Boisz się seksu w miejscach, w których ktoś mógłby się pojawić. - wytknęłam żartobliwie.
-Za to ty, jak na nowicjuszkę jesteś aż za bardzo do przodu. - zaśmiał się.
Mnie nie było do śmiechu. Przypomniał mi o różnicy między nami - on był moim pierwszym partnerem seksualnym, a ja jego nie. Bóg jedyny wie, ile dziewczyn z nim spało.
-Coś się stało? - zapytał mnie, w jego głosie pobrzmiewała troska.
-Nic. - chrząknęłam i poprawiłam włosy.
-Chloe. - podszedł do mnie i ujął moją brodę. - jesteś dla mnie najważniejsza i najlepsza. Bycie nowicjuszką, jak to ująłem. - przewrócił oczami z uroczym uśmiechem. - Jest najlepszym, co mogło nas spotkać. Z nikim, nigdy nie było mi tak dobrze, jak z tobą. Mówię i o seksie i o wszystkim, co poza nim. Kocham cię. - te słowa znowu zrobiły na mnie wrażenie.
-Ja ciebie też kocham. - przytuliłam się do niego i pozwoliłam, by głaskał moje włosy.
Odnalezienie Lysandra zajęło mi sporo czasu. Jego alienacja powodowała, że kogo bym nie zapytała, o to czy go widział, wszyscy zgodnie zaprzeczali. Na szczęście znałam jego ulubione miejsca i udało mi się go znaleźć.
-Przyszłam na spotkanie. - uśmiechnęłam się, opierając o framugę drzwi.
Jak zwykle siedział w pomieszczeniu o skromnych wymiarach i ograniczonym dostępie do światła.
-Kastiel ci powiedział. - od razu wiedział, o czym mówię.
-Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że jesteś wampirem albo innym stworem. - zażartowałam nawiazując do miejsca, w jakim się znajdowaliśmy.
-Bycie duchem nie byłoby złe. - powiedział cicho.
-Co się stało? - skończyłam z żarcikami i gadką-szmatką i przeszłam do sedna.
Kiedy Kastiel wspomniał o moim rzekomym spotkaniu z Lysandrem, wiedziałam że coś się święci. Nie chciałam, by czerwonowłosy coś zauważył, więc włożyłam wiele wysiłku w to, by wyglądać na niewzruszoną.
-Czuje się coraz gorzej. - zwierzył się.
-Jest jakiś powód? - Lysander miewał dziwne nastroje już wcześniej. Na razie nie widziałam powodu do zmartwień.
-Nie, właściwie to nie. Tęskniłem za rozmowami z tobą. - uśmiechnął się.
-Ostatnio oboje nie mieliśmy czasu. - wzruszyłam ramionami, ale odwzajemniłam uśmiech.
-Więc to już oficjalne. Ty i Kas. - wyjaśnił, jakby w ogóle było to potrzebne.
-Nie jest to małżeństwo, ale jakiś początek. - rozmowy na temat mojego związku stały się moją kulą u nogi.
-Nie liczyłbym na sformalizowanie tego. - prychnął.
-Skupiam się na teraźniejszości. - nie miałam ochoty na rozmowy o hipotetycznych obrączkach. - hej, czy ty ze mną o tym rozmawiasz żeby to potem puścić dalej? - udałam oburzenie. Lysander wybuchnął śmiechem.
-Dobra, więc chyba mogę wyłączyć dyktafon. - zażartował. - a tak na poważnie, to chcę byś wiedziała, że zależy mi na twoim szczęściu. Jesteś dobrą przyjaciółką. - jego twarz była poważna.
-Gdybyś mnie potrzebował to wiesz, gdzie mnie szukać.
-Ta, na sali treningowej, w twoim pokoju, bibliotece lub w ramionach mojego najlepszego przyjaciela.
-Zapomniałeś o bibliotece, często tam teraz bywam.
-Uważaj, bo uwierzę. - zaśmiał się.
Dzień dobiegał końca, a ja odczuwałam coraz większe zmęczenie. Miałam ochotę na ciepły prysznic, a potem położenie się do łóżka. Zastanawiałam się, kiedy wszyscy przyzwyczają się do tego, że jestem z Kastielem. Byłam ciekawa, jak rozwinie się nasz związek. Jakaś część mnie obawiała się porażki; co jeśli mu się znudzę albo nie będę wystarczająco dobra. On wzbudzał zainteresowanie większości kobiet. Związek z nim był pewnego rodzaju ryzykiem, a wysokie stawki wygrywa się tylko ryzykiem. Całe życie chciałam prostej, pięknej, nieskalanej i nieskomplikowanej miłości, kogoś kto pokocha mnie za to kim jestem. Teraz wiedziałam, że się myliłam. Dzięki miłości do Kastiela poznałam piękno życia, umocniłam przekonanie, że nie warto się poddawać, ale przede wszystkim uświadomiłam sobie, że dla niego chcę stawać się lepsza. Nie chcę, by kochał mnie jaką jestem, chcę żeby każdego dnia mógł zakochiwać się w nowej, lepszej wersji mnie.
To jest dosłownie urocze (^.^)
OdpowiedzUsuńTwardziel , który bez mrugnięcia okiem wyznaje swoje uczucia (*.*)
Kurczę patrząc z perspektywy czasu ; to serio taka miłość na początku zawsze istnieje ^^
To akurat jest piękne kiedy ludzie są już ze sobą sporo czasu , a wciąż jest ta miłość co na początku (*.*)
Przeżywam to już 7 lat , więc troszkę o tym wiem ;*
No więc moja kochana ; coby tu tak na zachętę; >.
No oczywiście , że rozdział mi się podoba ^^ jakże by inaczej ;P
No cóż ; pozostaje życzyć weny i dużo czasu na pisanie ;)
Pozdrawiam! ;*❤
To gratuluje Ci takiej pięknej miłości ❤️
UsuńCieszę się, że jesteś ze mną i komentujesz, dziękuje bardzo ❤️❤️❤️❤️
Dziękuję ❤
OdpowiedzUsuńByłabym chyba głupia gdybym opuściła Ciebie i twoje wspaniałe opowiadanie ;*