Rozdział 64

         Usiadłam na ławce i wpatrywałam we własne stopy. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Uważałam, że potraktował mnie za ostro. Byłam jego dziewczyną, a nie zawodnikiem przygotowującym się do olimpiady. Gdy emocje opadły, otarłam policzki i poprawiłam włosy. Musiałam odczekać aż moje oczy zaczną wyglądać normalnie. 
-Płakałaś. - podniosłam głowę i zobaczyłam Doriana. 
-Długo mi się przyglądałeś? 
-Chwilę. - wzruszył ramionami i usiadł obok mnie. - chciałam z tobą pogadać, ale to nie jest najlepszy moment. 
-Jesteś pijany. - powiedziałam, gdy poczułam mocną woń alkoholu. 
-Wypiłem kilka drinków, ale nie jestem pijany. 
-O czym chciałeś porozmawiać? Gorzej być nie może. 
-Kłopoty w raju? - prychnął. - Po pierwsze przepraszam za tamto. 
-Konkretniej. 
-Za rozmowę na korytarzu. Bądź z kim chcesz, jak znam Kastiela to szybko się okaże, że nie jest tak idealnie, jakbyście chcieli. - zaśmiał się gorzko. - Po drugie to życzę ci szczęścia. Po trzecie nie możesz się wtrącać w moje sprawy. Po czwarte... - przerwałam mu. 
-Długa jest ta lista? - przewróciłam oczami i zachichotałam. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się; ten uśmiech zwycięzcy...
-Już kończę. - odparł. - Po czwarte to tęsknie za tobą. 
-Cieszę się, że możemy się dalej przyjaźnić. - powiedziałam wesoło. 
-Tego nie powiedziałem. - spuścił wzrok. - może jesteś masochistą... - westchnął. - ale chyba możemy spróbować. 
-Nie chciałam cię skrzywdzić. 
-Podobno. - na ten komentarz uderzyłam go w ramię. Zaśmiał się i to ostatecznie rozładowało napięcie między nami. 
-Test nie był dla mnie. - wyjaśniłam. 
-Mówiłem ci, nie dbam o to. 
            Znalazłam Kentina siedzącego w kącie między regałami z książkami. 
-Co ty cały czas robisz w bibliotece? - zmarszczyłam brwi. 
-Chowam przed Violettą. - mruknął. 
-A co postawili tu jakąś niewidzialną barierę dla wariatek? - usiadłam obok na przeciw niego. 
-Jakoś weszłaś. - uśmiechnął się unosząc jeden policzek. 
-Nie mamy czasu na żarty. Muszę z tobą pogadać. - powiedziałam poważnym tonem. 
-Mów. - zamknął książkę, którą trzymał na kolanach. 
-Nie tu. - rozejrzałam się. 
-Nikogo tu nie ma. 
-Jeśli czegoś się nauczyłam o tej szkole, to tego, że nigdy nie można być niczego pewnym. Chodź. - wstałam i pociągnęłam go za rękę. 
Zaprowadziłam go do pokoju, w którym wcześniej spotykałam się z Kim. 
-W ręcznikach nie ma ukrytych podsłuchów? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie. Oczywiście żartował. 
-Nie. 
-Ale sprawdziłaś wszystkie? - mrużył oczy. 
-Ken! Skup się. - chwyciłam go za ramiona. 
-Dobra, już. - potrząsnął głową. 
-Kim jest w ciąży. - szepnęłam. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. 
-Z? 
-Marcusem, ale on nie wie. Nikt nie wie i nikt nie może się dowiedzieć. 
-To skąd ty wiesz? 
-Załatwiałam test. Spotkałam tam Doriana, uratował mnie. Pokłóciłam się z Kastielem, ale udało mi się być przy Kim, gdy robiła test. - wyrzucałam z siebie jedno zdanie po drugim. 
-Twoja doba też ma dwadzieścia cztery godziny, prawda? - zapytał spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek. 
-Ken, jak ma jej pomóc? 
-Być przy niej. Nie możesz teleportować płodu do swojego brzucha. 
-A co jeśli nie będzie chciała urodzić?
-To jej decyzja. Nie możesz komentować jej wyborów. 
-Ale.. - zaczęłam. 
-Nie ma ale. Chloe, mówię serio. 
-Dobra. - mruknęłam. Miał racje, cokolwiek postanowi to będzie jej decyzja. 
-Tak właściwie czemu ukrywasz się przed Violettą? 
-To wariatka. Coraz więcej osób gratuluje mi związku, w którym nawet nie jestem. To nie był żart z jej strony. 
-Co?! Zaraz sobie z nią porozmawiam. - zawzięłam się. 
-Nie, będzie tylko gorzej. Przeczekam to. 
-Nie możesz, musisz się bronić. 
-Ale atak.. - tym razem to ja się wtrąciłam. 
-To najlepsza forma obrony. No dalej, pozwól mi działać. - nalegałam. 
-Dobra, ale najpierw delikatnie. 
-Delikatna już byłam. Czas na sprawdzone metody. - uśmiechnęłam się chytrze. 
         Żadne z nas nie dodało nic więcej. Musieliśmy omówić sprawę Violetty, ale postanowiliśmy zmienić miejsce. Składzik na ręczniki nie był zbyt odpowiedni. Woleliśmy zachować je jako miejsce tajnych spotkań, nie klub plotkarza. Gdy wychodziliśmy przed nami pojawiła się Pani Black. 
-Chloe i Kentin. - założyła ręce i uderzała palcami o przedramiona. 
-Ojej. - wyrwało mi się. 
-Dokładnie. - powiedziała powoli kiwając głową. 
-Co u Pani słychać? - zapytał Kentin. 
Nauczycielka słynęła z wyjątkowej surowości, ale urok Kentina na ogół działał na każdego bez względu na charakter. 
-Nie zagaduj mnie. - zmrużyła oczy. No cóż, tym razem nie podziałało. - oboje znacie zasady. I oboje nagminnie je łamiecie. Jeśli chodzi o ciebie. - zwróciła się do mnie. - to łamanie zasad stało się twoim hobby. 
-Ale.. - miałam zaprotestować, lecz ona uniosła dłoń. 
-Nie przerywaj mi. Lepiej zgłoście się po odbiór kary. Po drodze zajrzyjcie do gabinetu Pani Dyrektor i opowiedzcie o całej sprawie. 
-Tylko rozmawialiśmy. - jęknął Kentin. 
-Dla mnie mogliście nawet rodzić dinozaury. Zasady są zasadami. Spotkania damsko-męskie poza salonami i terenem objętym dozorem są zabronione. 

Spuściliśmy głowy i ruszyliśmy rozczarowani do gabinetu Koslowej. 

Komentarze