Rozdział 67

         Ominęły mnie początkowe lekcje. Razem udaliśmy się na stołówkę, by zjeść lunch. Spodziewałam się, że Kentin ma przygotowane kazanie; zawsze potępiał moje wagarowanie. 
-Wszyscy czekają na nową. - powiedział, gdy weszliśmy na stołówkę i wszystkie spojrzenia skierowane były na nas. 
-Patrz na ich rozczarowane miny. - zachichotałam. 
-Życie jest zmienne. Niedawno to ciebie tak wyczekiwano. Miałaś szczęście, że zaczynałaś po wakacjach inaczej byłoby jeszcze gorzej. 
-Ja miałam Kentina, ona będzie sama. - zasmuciło mnie to. - Wszyscy wyglądają, jakby chcieli się z nią od razu zaprzyjaźnić. 
-Zaczynamy licytacje. - mrugnął do mnie. 
Podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Melania, Kim, Rozalia, bliźniacy i Kentin. 
-Cześć. - przywitałam się z nimi. 
-Witaj po przerwie. - zaśmiała się Rozalia. - ominęła cię trygonometria. - wydymała usta. 
-Ale napięcie. - powiedział Kas, siadając trochę dalej od stolika, by móc się wygodnie rozsiąść. 
-Normalnie aż nie jem z tych nerwów. - zapiszczał Alexy. 
-Możesz spokojnie jeść, nie wejdą tu jeszcze przez jakieś dziesięć minut. - powiedziała Melania. 
-A ty skąd wiesz? 
-Spotykam się z Gospodarzem, poza tym działam w jego gabinecie. - przewróciła oczami. 
-No tak, nas też odesłano do niego. - rzucił Ken, patrząc na mnie. 
-Cholera, czyli to Nat ją wprowadzi! - wypaliłam. 
-Jesteście jacyś opóźnieni. - przewróciła oczami Mel.
              Było tak, jak powiedziała Melania. Dziesięć minut później do stołówki weszła nowa dziewczyna w towarzystwie Nataniela. Szli wolnym korkiem, a wszyscy patrzyli na nich z zaciekawieniem. W głębi duszy współczułam nowej. Doskonale wiedziałam, jak się czuje. Najgorsze było to, że będzie tak przez kolejnych kilka tygodni. Nie chciałam być, jak pozostali, więc odwróciłam wzrok i zajęłam się grzebaniem widelcem w sałatce Kentina. 
-To moje. - oburzył się. 
-Wybacz. - odłożyłam widelec. - ty też nie patrzysz? 
-To nie zoo. - uśmiechnął się. 
Chwilę później przy naszym stoliku zjawił się Nat w towarzystwie nowej koleżanki. Melania miała racje, byłam jakaś opóźniona, nie domyśliłam się, że podejdą akurat tutaj. 
-Cześć, poznajcie Megan. - przedstawił ją. 
-Cześć, jestem Armin. - rozpoczął ciemnowłosy, pozostali poszli w jego ślady. 
-Witaj, Kastiel. - czerwonowłosy wstał i podał jej dłoń, uśmiechając się czarująco. 
-A ja jestem Chloe. - uśmiechnęłam się ciepło. 
Miałam chwilę, by przyjrzeć się dziewczynie, a nie wyjść na wścibską. Była mniej więcej mojego wzrostu, a więc dość niska. Miała jasne blond włosy, które kręciły się od połowy. Jej niebieskie oczy barwą przypominały wiosenne niebo. Była drobna o budowie malutkiego elfa, którego mi przypominała. Krótko mówiąc była ładna i urocza. 
-Kentin. - mój przyjaciel wstał i podał jej dłoń. 
-Miło mi. - odpowiedziała. 
Usiadła pomiędzy Arminem, a Rozalią. Z naprzeciwka pewien osobnik intensywnie się w nią wpatrywał. Kątem oka obserwowałam przyjaciela. Ktoś obcy powiedziałby, że Ken patrzy na dziewczynę, jak na każdą inną osobę. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale ja wiedziałam, jak zachowuje się w obecności kogoś, kto zwrócił jego uwagę. Działo się to na tyle rzadko, że każdorazowo obserwowałam to z zapartym tchem. Jako dobra przyjaciółka pragnęłam, by Kentin znalazł miłość; piękną, prawdziwą, bajkową miłość. Pełną pożądania i namiętności. 
-Czym się zajmujesz? - zapytała Rozalia. 
-Projektuję ubrania. 
-O to tak, jak mój chłopak. - ucieszyła się Roza. - jesteś w miarę profesjonalna? - zabrzmiało to niegrzecznie, spiorunowałam ją wzrokiem. - wiesz chodzi o badanie konkurencji. - białowłosa obróciła docinkę w żart. 
-Robię to dla siebie, tak do szuflady. - zawstydziła się Megan. - gdy skończę jakąś dobrą szkołę to... - dziewczyna była widocznie onieśmielona. 
-Powinnaś zacząć od razu. Nie można czekać aż skończy się jakąś szkołę, potrzebujesz by banda starych dziadów mówiła ci, że jesteś dobra? - wtrącił się Ken. 
-Brakuje mi kompetencji. - broniła się dziewczyna. Zobaczyłam błysk w jej oku. Była nieśmiała, ale nie była głupia i potrafiła o siebie zadbać. 
-Jeśli masz talent to nie powinna to być żadna przeszkoda. - powiedział chłodno. Wymiana zdań między nimi zwróciła uwagę całego towarzystwa obecnego przy stoliku. 
-Chętnie obejrzę te twoje rysunki. - Armin objął dziewczynę ramieniem. 
-Projekty. - poprawiła i odsunęła się z lekkim uśmiechem. 
-Nie zwracaj na niego uwagi. To taki erotoman-gawędziarz. - machnął dłonią drugi z bliźniaków. - jestem lepszy. - mrugnął do niej. 
Postanowiłam się wyłączyć. Przekomarzania bliźniaków trwały i trwały... 
         Gdy skończyła się przerwa, podeszła do mnie Kim. 
-Możemy pogadać? 
-Jasne. 
-Tylko nie teraz. - rozejrzała się. - dookoła nas kręciło się sporo osób. 
-W takim razie może spotkamy się u mnie po lekcjach? - zaproponowałam. 
-A Rozalia?
-Idzie uczyć się do Melanii. - uśmiechnęłam się. - będziemy same. 
-W takim razie do zobaczenia. - odwzajemniła uśmiech. 
Szłam korytarzem w stronę sali lekcyjnej. Dogoniła mnie Megan. 
-Jesteś z tym czerwonowłosym chłopakiem? - zapytała. - nie chce być wścibska, ale wolałbym kogoś poznać... - zarumieniła się. 
-Tak, z Kastielem. - przyznałam. 
-Pasujecie do siebie. - pierwszy raz ktoś powiedział, że postrzega nas, jako udaną parę. 
-Dzięki.
Jeśli chodziło o mnie to polubiłam ją. Uznałam nawet, że jest szansa na zostanie dobrymi znajomymi. Jakiś głosik w mojej głowie szeptał mi, że ta dziewczyna sporo namiesza. A ja uwielbiałam być w epicentrum. Z niecierpliwością oczekiwałam na rozwój wydarzeń. 


Komentarze