Rozdział 69

         Minęło trochę czasu odkąd w szkole pojawiała się Megan. Większość z nas bardzo ją polubiła. Na ogół była cicha, ale uważnie obserwowała otoczenie. 
-Czy jest ktoś na kogo powinnam uważać? - zapytała mnie, gdy szłyśmy do stołówki. 
-Amber i jej świta. - odparłam. - poznałaś je? 
-To ta blondyna, siostra Nataniela? - upewniła się. 
-Tak, to ta. - pokiwałam głową. Długonogi, blondwłosy diabeł. 
-Jest młodsza, w czym stanowi dla was zagrożenie? - biedna, niewinna Megan, nic nie wiedziała o Amber. 
-Jest, jak Google od plotek. - prychnęłam. - nie zawaha się przed niczym. Wepchnęłaby własnego brata pod autobus byle zdobyć popularność. 
-Harda. - skwitowała. 
        Gdy usiadłyśmy przy stoliku większość naszych znajomych wesoło plotkowała o zbliżającej się imprezie. Miała się odbyć już za dwa dni. 
-Chciałabym założyć coś letniego. - jęknęła Rozalia opierając brodę na stoliku. 
-Pierwszoklasiści je liżą. - Alexy spojrzał na Rozę z odrazą. Miał na myśli stolik. 
-Co?! - wrzasnęła i odskoczyła, jak oparzona. 
-Jesteś taka głupia czy tylko udajesz? - zapytała Kim. Atmosfera pomiędzy nimi była nadal napięta. Przygotowałam się, być w razie sprzeczki móc je rozdzielić. 
-No tak, przecież zarazki umierają. - wzruszyła ramionami białowłosa i uśmiechnęła do Kim. 
-Litości. - szepnęła Kim ze zbolałą miną. - Nie pomyślałaś o tym, że pierwszoklasiści mają swoją stołówkę? 
-Fakt. - białowłosa wyglądała na skrępowaną własną gapowatością. 
-Nie wiem, czy chce iść na tą imprezę. - zabrał głos Ken. 
-Musisz. - zaprotestowała Violetta i położyła mu dłoń na ramieniu. Mój przyjaciel cały się najeżył. - Nie będzie tak fajnie bez ciebie. - mówiła przesadzonym, słodkim głosem. 
-Powinieneś pójść, jako mój partner. - zaproponowałam. - Wybacz Violetto. - uśmiechnęłam się do niej. 
-Ooo.. - wydawała się rozczarowana. - to nic, nie mam nic przeciwko. - zachichotała. 
Coraz częściej odnosiłam wrażenie, że zachowuje się jak chora umysłowo. Nie wiedziałam, co mogłabym z tym zrobić. 
-Co z Kastielem? - zapytał Ken. 
-Ma jakieś sprawy. 
-Co to za impreza? - odezwała się Megan. 
-Zwykła szkolna potańcówka. - powiedział jakby od niechcenia Armin. 
-Wymaga przyjścia w parach? - kontynuowała rozmowę. 
-Nie. - zaprzeczył jeden z bliźniaków. 
-To w takim razie dlaczego wy idziecie razem? - spojrzała na mnie i Kentina. 
-Nie lubię być sama. - wypaliłam. Nie chciałam przyznać, że prawdziwym powodem było ratowanie go przed Violettą. 
-Cudowna byłaby z was para. - zaśmiała się krótko. 
-Codziennie to słyszymy. - roześmiał się głośno Ken. 
-Poważnie nigdy nie próbowaliście być razem? - zapytał Armin po raz setny odkąd się znamy. 
-Przecież wiesz, że Kentin lubi wysokie dziewczyny. - Violetta żartobliwie uderzyła ciemnowłosego w ramię. Powiedziała to, by podkreślić różnice między mną a nią. 
-Nie tylko taki był powód. - Ken podrapał się po głowie. 
Rozmowy przy stole toczyły się wokół jednego tematu, a ja z zamyśleniem spoglądałam przez okna. 
-Mogłabyś pójść ze mną do sekretariatu? - z natłoku własnych myśli wyrwała mnie Meg. 
-Jasne. Chodźmy. - podniosłam się. 
          Szłyśmy prawie pustym korytarzem. Wszyscy korzystali z przerwy i zajadali się wysokokalorycznymi posiłkami w towarzystwie znajomych. W kwestii żywienia nasza szkoła nie była prozdrowotna. 
-Violetta chyba go lubi. - powiedziała Meg. 
-Zauważyłaś? - zachichotałam. 
-Tego nie da się przeoczyć. - prychnęła. - On chyba czuje się osaczony. 
Megan zdobyła u mnie kilka punktów za spostrzegawczość. 
-Tak to wygląda. - zakończyłam rozmowę, stanęłyśmy przed sekretariatem. - poczekam tutaj. - powiedziałam. Nie miałam ochoty oglądać Tess. 
-Jasne. - uśmiechnęła się i weszła do środka. 
Chodziłam w tę i z powrotem rozglądając się na boki. Na dworze pogoda coraz bardziej dopisywała, a ja już nie mogłam doczekać się wakacji. Miałam nadzieje, że uda mi się spędzić je wylegując się na plaży z drinkiem w ręku. 
-Gdzie zgubiłaś nową? - zapytał piskliwy głos. 
-Amber. - syknęłam. - to nie twoja sprawa. Odejdź. 
-Jak zechcę. - zmarszczyła brwi i spojrzał na mnie, jak na trędowatą. 
-Dokładnie. - przytknęła Li. 
-Aha. - dorzuciła Charlotte kiwając głową. 
-Trwają ćwiczenia echa? - parsknęłam. 
-Zamknijcie się. - upomniała je Amber. - tym razem nie zrujnujesz mi imprezy. 
-Nie powinnam, obawiam się, że twój nos by tego nie przetrwał. Nawet najlepszy chirurg cię nie poskłada. 
-Uważaj, jeszcze się za to nie zemściłam. - ostrzegła mnie. 
-I nie zemścisz. - powiedziałam pewnym siebie głosem. 
Z sekretariatu wyszła Megan w towarzystwie Tess. Jęknęłam, jeszcze jej tu brakowało. 
-O, jest i nowa. - uśmiechnęła się przebiegle Amber. - Cześć, jesteś Amber. - przywitała się z nią. 
-Megan. 
Tess odeszła na bok przyczepiając jakieś informacje do wielkiej tablicy. Wiedziałam, że podsłuchuje. 
-Przyszłam tutaj z niepowtarzalną ofertą. Możesz dołączyć do naszego grona. - zaproponowała jej blondynka. 
-Do twojej świty? - roześmiałam się. 
-Nie dziękuje. - odmówiła jej Megan. - Jest was trzy, to zawsze tak idealnie. Boska liczba i te sprawy... - machnęła dłonią, ale cały czas uśmiechał się słodko. Odnosiło się wrażenie, że odmówiła by nie sprawiać kłopotu. 
-Nic nie szkodzi. Najwyżej zajmiesz miejsce Li. - namawiała ją. Li wyglądała na oburzoną. 
-Mam już znajomych. - Megan złapała moje ramie. - na razie. - pożegnała się i odwróciła pociągając mnie za sobą. 
Wiedziałam, że jej odmowa nie przyniesie nic dobrego. 
-Dobrze zrobiłaś. - pochwaliłam ją. 
-Nie lubię być w centrum i unikam takich dziewczyn. Przerażają mnie. - wzdrygnęła się. 
-Wrócisz do stołówki? Skoczę jeszcze do toalety. 
-Jasne. - pokiwała głową. 
           Pospiesznie udałam się do toalety, ilość wody którą piłam powodowała zbyt częste wizyty w toalecie. Zapukałam do pierwszej z kabin. 
-Zajęte. - usłyszałam łamiący się głos. 
Już miałam pójść do drugiej, ale sumienie nie pozwoliło mi odejść od tak. 
-Wszystko okej? - zapytałam. 
-Tak, tak. -potwierdził ktoś znajdujący się w środku. 
-Li? - zapytałam, gdy nagle mój mózg połączył dźwięk głosu z obrazem osoby. 
Drzwi do kabiny otworzyły się. Dziewczyna siedział na zamkniętej desce toaletowej i wycierała mokrą od łez twarz. 
-Co się stało? - zapytałam wchodząc do środka.
Nie lubiłam jej, ale nadal była człowiekiem. 
-Słyszałaś, co powiedziała Amber. 
-Nie martw się tym, ona nie jest warta twoich łez. - pocieszałam ją. 
-Jest, jest na szycie. Bez niej będę nikim. - wydusiła pomiędzy napadami płaczu. 
-Przypomnij sobie jej złamany nos. - wypaliłam szukając dla niej pocieszenia. Zadziałało, uśmiechnęła się. 

Amber na newsa 

Komentarze