Rozdział 71
Na sali zawrzało. Niezliczone głosy zaczęły spekulacje. Z rozmów tłumów udało mi się usłyszeć ,,kto jest ojcem”, ,,pewnie już usnęła”... Miesiące treningów z Kastielem nauczyły mnie, by nawet w momentach największego szoku uważnie obserwować otoczenie. Niemal natychmiast po słowach Amber, jeden z nauczycieli zabrał jej mikrofon i zaczął wszystkich uspokajać. Amber patrzyła na mnie z chytrym uśmiechem. Jakiś alarm w głowie nakazał mi zacząć szukać Kim.
-Prosimy wszystkich o pozostanie na swoich miejscach. Nauczyciele pozwolą opuścić sale pojedynczym sektorom. - w głośnikach brzmiał głos nauczycielki. - Impreza jest zakończona. - powtórzyła kilkakrotnie.
Wszyscy moi znajomi stali blisko mnie, tylko Kim zniknęła. Rozpaczliwie rozglądałam się po sali.
-Gdzie Kim? - zapytałam Rozę. Patrzyła na mnie z przerażeniem.
-Wyszła. - powiedziała krótko. - to prawda? - zapytała mnie.
-Nie. Przysięgam. - zarzekałam się.
-W porządku. Trzeba to jakoś odkręcić. - szok ustąpił z jej twarzy, przybrała charakterystyczny lekki uśmiech.
-Muszę ją znaleźć. - mruknęłam.
-To ona. - Roza domyśliła się.
-Tak, nikomu ani słowa. - przyłożyłam palec do ust.
-Jasne. - niestety nie wierzyłam, że białowłosa poradzi sobie z tym sekretem.
Niestety nie udało mi się opuścić sali szybciej. Musiałam poczekać aż nasz sektor zostanie wyprowadzony. Cała szkoła, każda jej sala dzieliła się na sektory. Wiele razy przeprowadzone zostały ćwiczenia z zakresu ewakuacji. Znaliśmy jej na pamięć. Ludzie powoli kierowali się ku wyjściu nieustannie plotkując i spekulując.
-Powiedz mi, że to żart. - nalegał Alexy.
-Tak, to żart. - odpowiedział mu Dorian. Nie miałam pojęcia, jakim cudem się do nas przecisnął.
-W takim razie skąd w niej odwaga, by powiedzieć to przed wszystkimi? To nie jest zwykła plotka. - zastanawiał się Armin.
-To skomplikowane. - westchnął Dorian.
Gdy wreszcie nadeszła nasza kolej na opuszczenie sali, szłam w pierwszym rzędzie. Nauczyciele pouczyli nas byśmy udali się do swoich pokoi. Gdy tylko znalazłam się po za ich zasięgiem zdjęłam moje obcasy i ruszyłam na poszukiwania Kim. Znalazłam ną w naszym tajnym pokoju, znanym również jako składzik na ręczniki.
-Cześć. -mruknęłam.
-Hej. - otarła policzki.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że ona się dowie. Nawet nie wiem skąd mogłaby to wiedzieć. - co prawda domyślałam się, ale wolałam o tym nie mówić.
-To nie twoja wina, tylko moja. - wzruszyła ramionami.
-Co teraz?
-Teraz przyznam, że to ja jestem w ciąży. Nie martw się, nie ucierpisz na tym bardziej niż teraz. - uśmiechnęła się blado.
-Może uda nam się udawać do końca roku, że to moja ciąża... - byłam gotowa to dla niej zrobić.
-Nie, to zły pomysł. Poza tym prędzej czy później i tak się dowiedzą. Nie mogę tego ukrywać w nieskończoność.
-Fakt... - usiadłam obok niej i delikatnie przytuliłam.
Nie mogłam w tej chwili zrobić nic więcej niż przy niej być. Starałam się, by cała sprawa nie wyszła na jaw. Zaangażował się w to nawet Dorian, ale nie udało się. Miała racje, prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą. Przecież nie mogę kłamać, że wysłałam dziecko do Emiratów Arabskich.
Wracałam do pokoju pełna goryczy i zmęczenia. Chciałam się położyć i zasnąć. Rano wszystko się wyjaśni, a ja będę czysta od plotek. Ta myśl o dziwo mnie nie pocieszała. To, co zastałam pod swoim pokojem wywołało głośne westchnienie. Dyrektorka w towarzystwie dwóch nauczycielek oczekiwały mojego powrotu.
-Dobry wieczór. Gdzie się podziewałaś? - zapytała ostro Koslowa.
-W kuchni. - skłamałam.
-Chowając drugie wino? - prychnęła.
Z pokoju wyszła Rozalia w towarzystwie Armina, Alexego i Violetty. Wyglądali na załamanych.
-Proszę się rozejść do swoich pokoi i jutro o dziesiątej zgłosić do mojego gabinetu. - warknęła ostro.
Grupa posłusznie odeszła do swoich pokoi. Rozalia zamknęła za sobą drzwi.
-Nie miałam z tym nic wspólnego. - powiedziałam patrząc jej ostro w oczy.
-Wiem, z tym nie, ale z każdym innym złem na tym świecie już prawie. - odgryzła się.
-Miło mi się z Panią gawędziło, ale jestem zmęczona. - chwyciłam za klamkę.
-Nie tak prędko. - położyła dłoń na mojej. - do mojego gabinetu. Teraz. - powiedziała i poszła przodem. Dwie z nauczycielek czekały aż pójdę za nią. Czułam się eskortowana niczym więzień.
Nie mogłam się już doczekać rozdziału (>. <). Ale warto było czekać ; nie zawiodłam się ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super , ale jak dla mnie zawsze mało ;).
Czekam niecierpliwie na kolejny i pozdrawiam serdecznie ! ;)