Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Ogłoszeniowa prośba

Kochani, Mam do Was pytanie i w sumie prośbę; dzisiaj po wielu latach, usłyszałam w sąsiedztwie intro z Króla Szamanów. Oglądaliście? Czytaliście? I w związku ze starym sentymentem przejrzałam cały internet w poszukiwaniu idealnego bloga i niestety większość to dno totalne.... Znalazłam jednego, ale autorka porzuciła pisanie (na marginesie to powinien być jeden z grzechów głównych)  W akcie desperacji o mało nie chwyciłam za laptopa, by coś na tem temat stworzyć. Tak było także z SF - brak dobrych opowiadań zmusił mnie do napisania swojego :D wracając do tematu jeśli jest ktoś kto równie mocno, jak ja kocha Króla Szamanów i zna wspaniałego bloga to proszę polećcie mi coś 🙏🏻🙏🏻🙏🏻 PS. Rodział naszego opowiadania, pojawi się albo dziś wieczorem albo jutro :D Dziękuje za uwagę ❤️

Rozdział 30

          -Zanim zaczniemy, chciałbym objaśnić zasady. - zaczął prowadzący. - każda z par musi ustawić się w okręgu. - posłusznie wykonaliśmy jego polecenie. - okręgu, nie jajku. - zażartował, a my poprawiliśmy swoje rozmieszczenie. - poproszę by partnerzy znajdowali się po zewnętrznej stronie. - każdy facet zamienił się miejscem z partnerką.  Od Kastiela i Tess dzieliło mnie jakieś pięć par. To bezpieczna odległość, by nie słyszeć ich rozmów i nie musieć patrzyć na piękną buźkę Tess.  -Tańczycie po okręgu, zależałoby nam na czymś w stylu walca. - cholera, nie znam tego. - spokojnie, nie chodzi o dokładne kroki. - uspokoił mnie i pewnie kilka innych osób.  -Ja to znam. - powiedział dumnie Dorian.  -Żadna niespodzianka. - odpowiedziałam, pochodził z bardzo dobrego domu.  -W takim razie spróbujmy. - powiedział głośno prowadzący, a zespół zaczął grać.  Pozwoliłam by to Dorian prowadził. Tańczenie z nim było równie proste, co oddychanie. Nagle muzyka ucichła, wszyscy się zatrz

Rozdział 29

           Gdy kelner postawił przede mną talerz, na którym leżał spory kawałek piersi z kaczki, pieczone ziemniaki i surówki byłam wniebowzięta. Bałam się, że porcja będzie wielkości orzeszka pini.  -Co to? - zapytał Armin wskazując na mięso.  -Kaczka. Spróbuj. - zachęciłam.  -To obrzydliwe. - wzdrygnął się.  -Nie rozumiem cię. - powiedziała głośno Violetta. - jesz kurczaka, ale kaczki już nie? - prychnęła.  Wszyscy zaczęli przyglądać się dziewczynie, zdziwiła nas swoim wybuchem i bezpośredniością. Zawsze była cicha i nawet jeśli miała własne zdanie na jakiś temat, nie mówiła go głośno.  -Wyluzuj, mówię tylko, że to źle wygląda. - odpowiedział jej ciemnowłosy.  -Czy mogę was uprzejmie prosić byście się wszyscy do cholery zamknęli? - głos Rozalii zabrzmiał stanowczo. - chciałabym miło spędzić czas i jeśli nie potraficie odpuścić sobie dyskusji o mięsie, to z chęcią się przesiądę.  -Przepraszam. - chrząknął Armin.  -Ja też. - zawstydziła się Violetta.  -Jedzmy, smac

Rozdział 28

Powrót do ośrodka minął nam na wesołych rozmowach o wieczornym balu. Każdy z nas chciał prezentować się, jak najlepiej. Jednym było łatwiej niż innym, bo czegokolwiek by nie założyli i tak wyglądali dobrze. Pozostali musieli postarać się o wiele bardziej, by choć przez chwilę ktoś zwrócił na nich uwagę.  -Kupiłam zajebistą sukienkę. - pochwaliła się Kim.  -Poważnie Kim, poważnie? Innych słów nie mogłabyś użyć? - Lysander wyglądał na załamanego słownictwem koleżanki.  -Mam zacząć czytać słownik? Wybacz mam inne hobby. - prychnęła. - wracając do tematu, będę wygladała zajebiście. - pod koniec zdania spojrzała na Lysandra. Białowłosy nie skomentował tego, ale przewrócił oczami.  -Nie sądzę jednak byś mogła wyglądać lepiej niż Chloe. - powiedziała Rozalia nawet nie patrząc na Kim. Skupiała się na widokach za szybą.  -Kupiłaś jakąś fajną kieckę? - zapytała mnie.  -Tak myślę. - zaśmiałam się krótko. - masz taką piękną karnację, jest duża szansa, że mnie przebijesz.  -Wystarczy

Rozdział 27

        Szłam do pokoju w ponurym nastroju. Podejrzewałam, że moja mina mówiła: bez kija nie podchodź, ale jak się okazało nie była aż taka zła.  -Tak wcześnie wracasz? - zapytał białowłosy.  -O, hej. - przywitałam się. - mam migrenę.  -Chyba raczej ktoś cię nieźle wpienił. - uśmiechnął się krzywo.  -Powiedzmy, ale nazwijmy to migreną.  -W takim razie jeśli masz ochotę i twoja migrena nie jest zbyt duża, to możemy gdzieś pójść. - uśmiechnął się zachęcająco.  -Jasne, że pójdę. - odwzajemniłam uśmiech.  Nie mieliśmy sprecyzowanego miejsca docelowego, więc błąkaliśmy się po hotelu bez większego celu w poszukiwaniu idealnego anty-migrenowego miejsca.  -Czyżby Armin rzucił trzy żarty za dużo? - zapytał.  -Nie, to nie to. - westchnęłam.  -Ciekawe, czy bardzo by go zabolało, gdyby przez pięć minut się nie odzywał. - zaśmiałam się z tego dowcipu.  -Zrozumiem jeśli nie zechcesz mi nic powiedzieć. - powiedział. Okej, powiedzmy, że nie było to wymuszenie, ale przynajmniej m

Rozdział 26

            Przeszliśmy przez oblodzoną, brukową ścieżkę i kierowaliśmy przez trawnik w stronę strzelistego budynku.  -Powiedz mi, że to nie kościół. - prychnęłam.  -Nic bardziej mylnego. - mrugnął do mnie.  Po drodze zdążył wypuścić moją dłoń ze swojego uścisku.  -W takim razie co to? - dopytywałam.  -Chciałem ci tylko to pokazać... - zawahał się przed wejściem do budynku.  -Właź. - pchnęłam go lekko. Z westchnieniem otworzył drzwi i puścił mnie przodem.  Zaniemówiłam, byłam pewna, że moja szczęka znajduje się na podłodze.  -Podoba się? - zanim odpowiedziałam, przeszliśmy kawałek i stanęliśmy po środku pomieszczenia.  Strzelisty budynek krył w sobie oszklony dach w kształcie kopuły. Wnętrze były jasne dzięki wpadającemu światłu i licznym kamieniom odbijającym promienie. Jednak nie wystrój, a zawartość budynku zaparła mi dech w piersiach; Kastiel przyprowadził mnie do ptaszarni. Wielobarwne ptaki latały pod kopułą wydając rozmaite dźwięki.  -Bardzo. - odpowiedziała