Rozdział 47
Otworzyłam oczy, białe, ostre światło oślepiało mnie. Czułam, jak moja głową pulsuje. Nagle moją uwagę przykuł sufit - był inny niż w moim pokoju. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. -Chloe. - ten głos rozpoznałabym wszędzie; Kentin. Spanikowana rozejrzałam się dookoła, gdzie ja jestem? -Ken? - wychrypiałam. Moje gardło było przesuszone, a próba wydania dźwięku zabolała. -Spokojnie, jestem z tobą. - gładził moją dłoń. -Siostro King! - zawołał. Obok mnie pojawiła się pielęgniarka szkolna. Była starszą kobietą, przypominającą uczynną wróżkę, ja miałam z nią już wcześniej do czynienia; liczba urazów na treningach była dość spora, więc często leczyła moje otarcia i zwichnięcia. Nie miałam wątpliwości, że jest kompetentna. -Chloe. - tym razem ona zabrała głos. - jesteś w moim gabinecie. Nie stało się nic bardzo poważnego, ale będziesz musiała jechać do szpitala. - powiedziała łagodnie. -Co? -Przyniosę ci coś do picia. Poczekaj proszę. - a gdzi